Brett Peter V. – Wojna w blasku dnia. Księga 2 (dwugłos)

wojna-w-blasku-dnia-ksiega-2Leesha w końcu wraca do Zakątka i nie jest zachwycona zmianami jakie zaszły pod jej nieobecność; władzę świecką przejął hrabia Thamos i jego Drewniani Żołnierze a duchową inkwizytor i jego fanatyczny uczeń. Jakby tego było mało hrabia chce sobie podporządkować Zielarkę, której się to zdecydowanie nie podoba, ale to że Arlen wrócił do zakątka z zazdrosną narzeczoną podoba się jej jeszcze mniej. W tym czasie Inevera planuje rewolucję kulturową a Jardir nadal przygotowuje się do wojny. Jednak i Krasjanie i mieszkańcy Zakątka przede wszystkim przygotowują się do nowiu i odparcia wyjątkowo silnego ataku demonów.
Tytuł, tak jak w przypadku pierwszego tomu, nie oddaje treści książki i z wojną w blasku dnia, czyli planowanymi podbojami Krasjan, ma niewiele wspólnego. Jednak jest zdecydowanie bardziej „wojenny” niż pierwsza część, która naprawdę okazuje się być wyjątkowo długim wstępem do drugiego tomu. Najciekawszy, najbardziej dynamiczny i zawierający najwięcej nowych informacji fragment to opis walki z demonami podczas nowiu – zarówno po stronie Jardira jak i Arlena.
Niestety spora część wątków (w tym tytułowej wojny w blasku dnia) z pierwszego tomu pozostaje w zawieszeniu, podobnie jak w zawieszeniu pozostają czytelnicy uraczeni na zakończenie solidnym
cliffhangerem.
Przyznaje, że drugi tom czytało mi się znacznie lepiej niż pierwszy, po części dzięki opisom walki, które wychodzą autorowi równie dobrze jak retrospekcje dotyczące postaci z Krasji, a po części dlatego, że coraz wyraźniej widać sugestie nowych wątków, które pojawią się w kolejnych tomach i które mogą wnieść powiew świeżości do cyklu. Jest tu też zdecydowanie mniej intryg, ale tym razem zamiast ilości mamy raczej jakość. I ku mojej radości irytujące mnie wątki romansowe dążą do stabilizacji, przez co są mniej istotną częścią fabuły.
Trzeba przyznać, że cały cykl demoniczny jest wyjątkowo starannie wydany. W obu tomach Wojny rozdziały są dzielone za pomocą małych szkiców hora, kości wróżebnych, a nad tytułem każdego z rozdziałów są umieszczone atrybuty głównych, występujących w nim, postaci. Jest też dużo więcej ilustracji niż w standardowych wydaniach Fabryki (chociaż nie aż tak dużo jak w Malowanym Człowieku).
Tak jak wypominałam przy recenzji pierwszego tomu – na tym etapie cyklu Wojna to książka dla tych, którzy czytali przynajmniej Pustynną Włócznie, a oni nie powinni się czuć zawiedzeni, bo jest tu wszystko to w cyklu najlepsze – zderzenie dwóch kultur, walki z demonami, trochę polityki, trochę osobistych dramatów. Jednak mimo tego wszystkiego mam nadzieję, że autor w następnym tomie wykorzysta rozwiązania, które od jakiegoś czasu sugeruje i fabuła zacznie się toczyć w trochę bardziej nieznanym kierunku.

————————————————————————————————————————————————————————————————- by K.Wal

A mnie, w przeciwieństwie do Lashany drugi tom podobał się mniej niż pierwszy. Może dlatego, że mniej w nim Inevery a więcej Arlena i jego narzeczonej. Czyli jak się nie trudno domyśleć – jeszcze więcej miłosnych wyznań rodem z gimnazjum. Niestety Arlen nie jest moim ulubionym bohaterem. Co prawda autor stara się go ukazać teraz jako osobę wyważoną, skromną i poświęcającą się dla innych (ach to leczenie magią demonów, oj będę płakać..), ale wszystkie te zabiegi dają moim zdaniem efekt odwrotny do zamierzonego. Łatwo jest być skromnym, bohaterskim i wyważonym gdy dysponuje się takimi mocami jak niemal teleportacja i moc uzdrawiania. Poza tym bardzo nie podoba mi się jego postawa w stosunku do Renny – niby jest cacy, tu oświadczyny, tu ślub, tu podkreślanie, że jest jedyna i ukochana, a jednocześnie pozwalanie jej na popełnianie takich błędów jak konsumpcja demoniego mięsa.  Znacznie bardziej podoba mi się  postać Rojera i wątek  jego miłosnych kłopotów. Łatwiej mi uwierzyć w to, że nie do końca wiedział w co się pakuje biorąc sobie za żony kobiety z “zakonu Inevery”  i teraz usiłuje jakoś zachować lojalność wobec wszystkich stron, niż w skromność Arlena. Nie spodobało mi się ani to, co stało się z Zakątkiem pod rządami Thamosa, ani to co stało się z Leesha.  Jednak za najbardziej nieudany uważam zabieg przybliżenia świata demonów. Pogaduszki otchłańców w czasie walki z Arlenem?! Nieee, litości, ja tego nie kupuję.

Podsumowując – na 6 wydanych tomów opowieści o świecie Arlena i Jardira 3 uważam za bardzo udane, 2 – w tym opisywany w tej recenzji drugi tom Wojny w blasku dnia – takie sobie. Ale…. jestem ciekawa co będzie dalej. Nawet bardzo ciekawa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *