Pratchett Terry, Baxter Stephen – Długa Ziemia. T.3 Długi Mars

dlugi_marsZarzekałam się, że nie sięgnę po trzeci tom trylogii Długa ziemia. Ale los jest tak złośliwy, że mi tę książkę wsadził do garści.  Cóż było robić, chciał nie chciał wzięłam się za czytanie.  i po raz kolejny mam trudność ze zrecenzowaniem tej opowieści, choć moim zdaniem trzecia część jest i tak lepsza od drugiej ( co nie jest specjalnie trudne) a miejscami także lepsza do pierwszej części trylogii.

Po pierwsze, stosunkowo mało w niej starych, zgranych, niemożliwie ględzących bohaterów. Mnie osobiście najbardziej ucieszyła nieobecność Lobsanga, bowiem reinkarnowany (podobno) buddyjski mnich skrzyżowany z omnipotentnym AI jest tyleż irytujący co plastikowy. Wraz z nieobecnością Lobsanga autor darował czytelnikowi liczne filozoficzne rozważania i logiczne zawijasy, co również wyszło książce na zdrowie. Po drugie w ostatnim tomie bardziej postawiono na akcję. Więcej się dzieje, mniej zatem okazji do wykręcania sobie szczęki w trakcie ziewania.  Co prawda i tu pojawiła się typowo “Baxterowska” skłonność do mnożenia tego samego wątku – kolejnych wersji ewolucji życia na Ziemi, a później także na Marsie. Na całe szczęście tym razem autor darował nam szczegółowe opisy tego w co mogłoby się wyrodzić życie na ziemi w zależności od warunków. (I całe szczęście, bo ziemie mnożą się w powieści jak króliki na wiosnę). Ekspedycja na Długiego Marsa ponownie wprowadza wątek przygodowo – eksploratorski który nieśmiało przebijał się w tomie pierwszym a niektóre pomysły na temat wyglądu potencjalnych form żywych (i inteligentnych) są intrygujące. Najsłabsze są postacie bohaterów, w dalszym ciągu papierowe i pisane “pod tezę”. A teza u Baxtera jest niezmiennie taka sama – ludzkość nie jest moralna, jej działania nie są moralne i będzie ewoluowała w jeszcze bardziej amoralne istoty. W Długiej Ziemi pojawiają się pozbawieni moralności politycy, w Długiej Wojnie dołączają do nich amoralni wojskowi, naukowcy i zwykli zjadacze chleba ( wątek trolli). W Długim Marsie pojawia się nowa rasa ludzka – hiperinteligentna, przekonana o swojej niemal boskiej wyższości i całkowicie pozbawiona poczucia moralności. Jednocześnie autor sugeruje nam, że ludzkość jest już zinfiltrowana i teraz może już tylko być gorzej.

Jak zapewne zauważyliście, co chwila odwołuję się do jednego autora, a milczę o drugim. Po prostu Pratchetta w tej książce niemal nie ma. Tu czy tam błyśnie jakieś jedno zdanie ironicznie dowcipne w ten charakterystyczny niepowtarzalny sposób, ale na tym koniec. Mam wręcz wrażenie, że z tomu na tom Pratchetta jest tu coraz mniej. Dlatego, choć w 2015 roku została wydana Długa Utopia – nie będę jej czytała, nawet gdyby pan Baxter osobiście mi ją do domu przywiózł. Nie lubię po prostu przeinteletualizowanego pisarstwa tego Pana. Jeśli chcę pomęczyć sobie mózg sięgam po Asimowa i Fundację.

Nie polecam

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *