Każdy kraj miał przywódców wybitnych i takich, o których lepiej byłoby zapomnieć. Japonia może się pochwalić kilkoma barwnymi i wybitnymi przywódcami wojskowymi, ale czarne owce też się znajdą. A na pytanie kto był najgorszym shogunem w historii większość odpowie: Ashikaga Yoshimasa. Kiepski wojownik, beznadziejny przywódca, władca nie mający pojęcia o sprawach państwowych, pantoflarz zdominowany przez żonę.
Jednak Yoshimasa wybudował Srebrny Pawilon, który razem z otaczającymi go ogrodami jest uważany za esencję japońskiego stylu; był mecenasem chińskiego malarstwa, propagatorem teatru i ceremonii herbacianej. Donald Keene stara się udowodnić, że to najgorszemu z shogunów Japonia zawdzięcza pawilony herbaciane w obecnym kształcie, popularność teatru, styl architektoniczny i zamiłowanie do suchych ogrodów.
I niestety, jeśli chodzi o udowodnienie tej tezy i przekonanie czytelnika to autor zdecydowanie nie osiągnął zmierzonego efektu. W książce nie ma nic co by pozwoliło połączyć nielubianego władcę, którego ignorowano, bądź którym pogardzano, z chęcią naśladowania jego gustu i projektów.
Jest to w sumie najważniejsza informacja której brakuje, ale nie jedyna. Trzeba przyznać, że źródeł nie zachowało się za dużo – stolica była kilkakrotnie zniszczona podczas wojny domowej, jednak ponad połowa książki to fakty nie związane bezpośrednio z Yoshimasą. Rozbudowana historia shogunatu Ashikaga i historia dziadka głównego bohatera, tak samo jak opisy wojny Oni, rozbudowują tło historyczne, ale działałyby równie dobrze jakby były tylko naszkicowane. Tak sprawiają wrażenie czegoś, co miało sztucznie rozdmuchać objętość książki. Z kolei opisy działań Yoshimasy są skupione na latach budowania Srebrnego Pawilonu, co ma sens biorąc pod uwagę tytuł książki, jednak nie do końca pozwala zrozumieć co doprowadziło do takich a nie innych zainteresowań dowódcy wojskowego.
Część rozdziałów sprawia wrażenie wykładów – streszczających na początku ważniejsze informacje z poprzedniego rozdziału, co jest zabiegiem dość irytującym w książce, która ma niecałe 300 stron.
Całość podana jest lekkim, przyjemnym w odbiorze stylem, jednak wymaga skupienia – sporo podobnych imion i pozornie nieistotnych wydarzeń, które wpływają na historię.
Nie sposób odmówić autorowi wiedzy, fachowości i umiejętności pisania a z lektury można wynieść sporo informacji, jednak jeśli chodzi o wpływ Yoshimasy na tradycję to zdecydowanie autor mnie do tej tezy nie przekonał.