(2 / 5)
Drugi tom przygód egzorcysty będącego wiecznie pod dobrą datą zawiera minipowieść – tytułowego Czarownika Iwanowa i cztery opowiadania: Hiena, Bestia, Mięcho i Kocioł. I podsumowujący całość Protokół zatrzymania.
Zmagania Jakuba z czarownikiem zza Buga, z pałętającymi się w tle agentami UB, studentką Moniką piszącą o egzorcyście pracę magisterską i agentem Watykanu są zdecydowanie za długie. Pilipiuk w Wędrowyczowym wydaniu w dużym stężeniu męczy. Poza tym, uproszczone rozwiązania, absurdalny świat Jakuba i specyficzny humor sprawdzają się dobrze w krótkiej formie. W długiej – nie za bardzo. Brakuje tu jednej myśli przewodniej, zamiast kilku wątków nadających się na opowiadania sklejonych w minipowieść. Brakuje też finału, który bardziej pasowałby do powieści niż znane z opowiadań „koniec i poszli się napić”.
Dostajemy też wgląd w dom i rodzinę Semena. Szkoda tylko, że bardzo jednorazowy, a to, co widzimy ani nie powraca, ani nie ma żadnych konsekwencji w późniejszych tomach.
Opowiadania – poza Hieną i Kotłem – nie zapadają w pamięć i są raczej anegdotkami w formie opowiadań. Hiena opowiada o konsekwencjach Jakubowej pasji w realnym świecie, Kocioł też, tylko w wersji bardziej piekielnej. Oba są bardzo… hmm… Jakubowe.
Warstwa literacka czasem razi w uszy i zgrzyta, ale jest dobrze dopasowana do bohaterów. Zawsze miałam wrażenie, że zgrzytałoby bardziej gdyby staranna polszczyzna zderzyła się z Wędrowyczem.
Czarownik raczej nie zostanie moim ulubionym tomem przygód egzorcysty z byłego PGRu. Jeśli zaś chodzi o samego egzorcystę – jest on bardzo… cóż… bardzo specyficzny. Niektórzy bawią się absurdem, innych wstrząsa na samą myśl. Czytać na własną odpowiedzialność.