Trzynastoletni James Bond właśnie zaczął naukę w Eton, gdzie bardzo szybko pakuje się w kłopoty dzięki członkostwie w Stowarzyszeniu Ryzyka. Na szkolnej uroczystości dowiaduje się, że ciotka, która się nim zajmuje po śmierci rodziców, z powodu pracy nie jest w stanie się nim zająć podczas wakacji. Wspólnie ustalają, że młody James ma poznać zabytki Sardynii z wycieczką szkolną, a potem udać się do mieszkającego w okolicy kuzyna. W tym czasie w Anglii miała miejsce seria kradzieży, których ofiarami padli między innymi rodzice kolegów Bonda.
Książkę czyta się dosyć dziwnie (pomijam już to, że Bond nie mógł być młody, bo agent 007 się nie starzeje) – chłopakowi co chwile grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, któremu nie towarzyszy żadne napięcie i jest to tylko częściowo zasługa autora. Przecież czytelnik nie ma żadnych wątpliwości, że przyszłemu agentowi nic się nie stanie bo wszyscy wiemy że żyje i pracuje dla M. Chłopak z elitarnej szkoły uprawia parkour, nurkuje, wspina się, ratuje damy w potrzebie jakby w wieku 13 lat był wyszkolonym Agentem Jej Królewskiej Mości, co jest irytujące, nieprawdopodobne i trudne do przełknięcia.
Owszem sporo się dzieje i trudno się nudzić, mamy kilka wątków i parę interesujących postaci drugoplanowych, które niestety nie zostały w pełni wykorzystane, a autor jeszcze przemyca kilka ciekawostek z różnych dziedzin zaczynając od sztuki po nowinki techniczne. Ale trudno dać się wciągnąć fabule, kiedy brakuje w niej prawdopodobieństwa i napięcia.
Tłumaczenie też nie wypadło za dobrze, no bo powiedzcie mi co to może być: lep na ptaki leżący na dachach i przy oknach pachnący amoniakiem…
Krwawa gorączka nadaje się w najlepszym wypadku na książkę do pociągu; nie trzeba przy niej myśleć za dużo i można z czystym sumieniem zapomnieć o czym była już na stacji końcowej. Oficjalnie jest to sensacja dla młodzieży, jednak dla młodzieży jest dużo lepszych książek, a ci zainteresowani Bondem lepiej zrobią czytając oryginał Fleminga.
Lekki gniot.
——————————————————————————————————————————————————————————————————-by Atisza ———————
Nie lubię serii z Jamesem Bondem. Dotyczy to zarówno książek jak filmów. Nie lubię i już. Ale jest rzecz której nie lubię jeszcze bardziej. To wszelkiego rodzaju opowieści o młodości popularnych bohaterów. Wszelkiego rodzaju “przygody młodego……” ( zamiast kropeczek wstawić imię bohatera), doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Najczęściej są to opowieści o tym, że cytując wieszcza: “dzieckiem w kolebce kto łeb urwie hydrze, ten młody zdusi centaury, ofiarę piekłu wydrze, do nieba pójdzie po laury…” , lub też w drugą stronę – usilne udawanie, że nasz bohater jako młody człowiek też popełnił stosowną ilość głupot, co nie przeszkodziło mu zostać bohaterem. Krwawa gorączka należy do tego pierwszego typu opowieści o młodości wielkich bohaterów. James Bond jak zawsze jest angielski w każdym calu, bohaterski w każdym calu i nudny w każdym calu. I podobnie jak w późniejszym wieku – czyhają na niego hordy przeciwników nie przebierających specjalnie w środkach ,byleby tylko się tylko przyszłego agenta 007 pozbyć. Całość jest nieprawdopodobna do bólu i nudna do bólu. Nudna, bo mimo, iż wiele się dzieje, to autor postarał się, żeby fabuła kompletnie “nie ruszała” czytelnika. Zaś brak logiki i realizmu sprawia, że czyta się ją z ironicznie uniesioną brwią starannie podtrzymując kłapiącą szczękę. Gniot