(0,5 / 5)
Budyń jako żywioł. Ok, albo będzie ciekawie, albo będzie to kompletna katastrofa.
Zanim dowiemy się o co chodzi z budyniem, jakim cudem zamieszany we wszystko jest Loki i co budyń ma wspólnego z historią wikingów poznajemy Paula Carpentera. I jest to znajomość, której wolałabym nie pamiętać.
Nazwanie Paula rozmemłaną memeją to spory komplement, a jego charakter składa się głównie z wad, do których należy też zakochiwanie się od pierwszego wejrzenia w takim tempie, w jakim alergik łapie na wiosnę katar sienny. Protagonista wzbudza w innych postaciach entuzjazm jeszcze mniejszy niż w czytelniku, cytuję: „musisz być tak płytki, że to cud, że jeszcze nie wyparowałeś”. Co w sumie dobrze podsumowuje naszego herosa od siedmiu boleści. Do pełnego obrazu należałoby jeszcze dodać, że jest durniem, idiotą i kretynem. Zaczynając od tego, że zawiera umowę ze specjalistą od PR, który specjalizuje się w przekrętach, nie kojarzy najprostszych faktów, nie kojarzy też faktów podanych mu na tacy przez inne postacie, a korzystanie z szarych komórek uznaje za zbędny wysiłek. Do tego winą za wszystkie swoje niepowodzenia obarcza… swój wygląd. Ewidentnie charakter i brak pomyślunku są mniej istotne. I nie, bohater nie jest modelem, ale podrzędnym przesuwaczem papierków w lekko podejrzanej magicznej firmie.
Jeśli zdecydujecie się śledzić losy tego szalenie fascynującego i wyjątkowego bohatera, czeka was chaotyczna fabuła zalana budyniem, zmierzająca w stronę absurdu dużo mocniej niż by ten budyń wskazywał. I poprzetykana często-gęsto śmiesznawymi, ironizującymi i sarkastycznymi opisami, które owszem, bywają śmieszne, ale zaserwowane w takiej ilości w jakiej robi to autor szybko robią się ciężkostrawne. Na dodatek tworzą duży kontrast między narracją i puszczeniem oczek przez autora a bohaterem, który własnych czterech liter bez mapy nie jest w stanie znaleźć. Co tylko pogłębia oderwanie czytelnika od fabuły, która sama w sobie też zbyt wciągająca nie jest.
Ledwo dobrnęłam do końca i nie wiem co irytowało mnie bardziej – bohater czy ogólny chaos.
Pół gniot, ćwierć chała i cały koszmar.