(3 / 5)
Przyznaję, że przez całą książkę miałam jeden dylemat – nie wiedziałam czy popukać się w czoło, czy zachwycić szaleństwem autorki, która postanowiła odtworzyć we współczesnych realiach sceny z kryminału retro. I w sumie dalej nie wiem…
Z jednej strony to szaleństwo jest dobrze przemyślane. Akcja dzieje się zimą, dzięki czemu dostajemy fajny klimat nadmorskiej zimy, ładne krajobrazy i jedyną scenerię, przy której pomysł wykorzystany w powieści może zadziałać. Transport i komunikacja, podobnie jak sceneria, też zostały przemyślane. Jednak nijak nie chce mi się wierzyć, że ktokolwiek zaaranżowałby coś takiego. Po co? Dlaczego? Niby dostajemy jakieś wyjaśnienie, ale nie za bardzo je kupuję. Co nie zmienia faktu, że odkrywanie scenerii i kolejnych retro pomysłów daje przy czytaniu sporo frajdy.
Zgodnie z tym co zostało zasugerowane w poprzednim tomie, przeszłość rodzinna po raz kolejny wychyla łeb zza węgła. A czytelnik stwierdza, że rodzina Garstków ma nie tylko nadmiar tajemnic, ale też nadmiar pecha i powinni mieć jakąś rodzinną zniżkę u lokalnego psychiatry. Do rodziny zostaje też doczepiona pani Aniela – cudowna, przebojowa emerytka, która pojawiła się epizodycznie już w poprzednich tomach. Tym razem przyjaciółka seniorki rodu – Marii pojawia się na pierwszym planie i kradnie kilka scen. Zresztą bohaterowie zebrani w jednym miejscu świetnie się uzupełniają – każde z nich coś wnosi, nikt nie jest Marysią Zuzanną i każdy ma swoją wizję prawdy.
Powiedziałabym, że Denat jest najlepszą częścią z serii o Ustce – kombinacja różnych wersji prawdy i zebranie bohaterów w jednym miejscu dają ciekawy efekt. Jednak otoczka i pomysły rodem z Agathy Christie mogą być dla części czytelników nie do przejścia.