Przybyłek Marcin Sergiusz – Gamedec: Czas silnych istot. Księga 1

1 out of 5 stars (1 / 5)
Gorgon Nemezjus Ezra, Imperator Ludzkości, w ramach uczczenia setnej rocznicy powstania Imperium zamierza odbić ojczysty glob.
Z tego powodu Torkil Aymore, Podróżnik i Gamedec, ale przede wszystkim Ran, żołnierz elitarnej Pierwszej Centurii Pierwszego Maodionu, zdecydowanie nie będzie się nudził.
Jest to czwarty tom cyklu, który teoretycznie można czytać bez znajomości tomów poprzednich. Szybko się okazało, że nie do końca – przez pierwsze 50 stron co dwa zdania trzeba sięgać do słowniczka, żeby sprawdzić znaczenie neologizmu. Jest to wyjątkowo irytujące, tym bardziej że większość z nich jest nieintuicyjna, a część stworzona trochę na siłę.
Nasz bohater jest żołnierzem, jednak po iluś tam dziesiątkach lat i wielu zawodach myśli o sobie jako o Gamedecu, co jest jednak trochę dziwne. Jeszcze dziwniejsze jest szlachetne i prawe Imperium, które bez wahania manipuluje uczuciami obywateli. Ekonomię też mają tam podejrzaną, bo skutkuje ona gotycką katedrą na poligonie oraz freskami, gargulcami i cherubinkami w koszarach. Ale niech będzie, że wszystko to było jakoś wyjaśnione w poprzednich tomach.
Jednak walki rodem z anime i pokonanie wrogów siłą zajebistości bohatera już raczej trudno poprzednimi tomami wytłumaczyć. Miałam wrażenie, że czytam Warhammera skrzyżowanego z Transformersami z dodatkiem Biblii, Tao i dużej ilości anime. A wszystko to podlane sosem z patosu w ilości zdecydowanie niestrawnej.
Jakby tego było mało, dostajemy jeszcze tarota, teologię i świętych rycerzy bez skazy i zmazy, czyli Ranów. A do tego eksperymenty na szczurach i zamkniętych społecznościach, które znalazły się w fabule… w sumie nie wiem dlaczego.
Czasu silnych istot zdecydowanie nie da się czytać bez znajomości poprzednich tomów. Niby można, ale uczenie się na pamięć słowniczka albo przeglądanie go trzy razy na akapit nie jest tego warte. Tym bardziej że mimo słowniczka część pojęć i wydarzeń nadal jest niejasna, przez co chwilami trudno jest się zorientować o co chodzi. Ale to, co znajdziemy w tym tomie – eksperymenty jako pretekst do rozważań filozoficznych, patos, chaos, więcej patosu, walki rodem z anime w zbrojach z Warhammera 40 000 i jeszcze więcej patosu zdecydowanie mnie nie przekonuje. Drugi tom zdecydowanie sobie daruję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *