(1,5 / 5)
Król nie żyje. Tron ma objąć oficjalny następca, młodszy brat zmarłego, książę Jared. Jednak zanim włoży koronę musi pochować brata i dowiedzieć się kto go zabił, inaczej sam szybko do niego dołączy.
Największym minusem powieści jest główny bohater. Jared, jak na monarchę, jest młody, ale był szkolony do przejęcia tronu, jednak momentami zachowuje się jakby był na dworze po raz pierwszy. Jest też strasznie pasywny i głównie robi to, co ktoś inny mu podpowie – czy to Rada, czy to Asta. Asta jest pomocnicą i siostrzenicą lekarza, a jednak nie tylko dyryguje księciem i spycha go z pozycji bohatera pierwszoplanowego, jest też postacią dużo ciekawszą. To bardziej dookoła niej niż księcia toczy się fabuła śledztwa.
Samo śledztwo jest też bardzo specyficzne. Z jednej strony jest logiczne i Asta nie doznaje boskiego oświecenia, które podpowiadałoby jej kolejne kroki. Z drugiej – nikt nie wydaje się być zainteresowany przyczyną śmierci króla, poza dziewczyną i księciem. Do tego od samego początku autor wpada w schemat – co rozdział, to nowa tajemnica. Przez to kolejne sekrety robią się mocno przewidywalne, a całość nudna.
Asasyni są powieścią dla młodzieży, jednak nawet na poziomie książek YA, gdzie raczej nie oczekiwałabym opisu każdej dziury w płocie, brakowało mi sporych fragmentów świata. Jak niektóre rzeczy były szczegółowo opisane (wewnętrzne pomieszczenia na przykład), tak inne trochę się z tymi opisami nie zgrywały, przez co całość sprawiała wrażenie nieokreślonego, baśniowego królestwa. Położonego losowo na mapie, gdzie odległości nie mają znaczenia, bo to w końcu baśń. Królestwo jest na tyle duże, że ma koronowanego władcę i znaczenie polityczne, jednak składa się z samej stolicy. Czyli wariacja na temat greckich państw-miast? Wczesne średniowiecze? Zamek, co prawda, jest z kamienia, król ma Radę i doradców, jednak członkowie Rady wykonują też swoje zawody. Sokolniczka jest faktycznie sokolniczką i zajmuje się wysyłaniem wiadomości (sokoły pełnią role gołębi, żeby było bardziej cool). Sama, osobiście. Łowczy odpowiada za zaopatrzenie, itd. To w końcu jest to murowane miasto ze szlachtą, kupcami i całą resztą, czy murowany odpowiednik Biskupina? Bo z opisów wynikałoby, że to pierwsze, a z treści, że to drugie.
W sumie podobny problem jest ze śledztwem – niby umarł król, ale dwór niespecjalnie jest tym faktem zainteresowany.
Nie do końca dopracowany kryminał w lekko baśniowym klimacie, z intrygą, która nie wciąga.