(1,5 / 5)
Wąpierz Elgan wraca z podróży do swojej wioski licząc na spokój i odpoczynek. Jak to często w takich wypadkach bywa zamiast spokoju znajduje kłopoty i żeby się z nich wyplątać musi wyruszyć znowu, tym razem do Wyraju.
Na dodatek w podróży towarzyszy mu Smęt, mały demon, którego nie da się odesłać w zaświaty, a gdzieś go trzeba odesłać, bo pałętające się bezpańskie demony nigdy nie są dobrym pomysłem.
Elgan jak na głównego bohatera i wiekowego wąpierza kompletnie nie posiada mocy sprawczej. Ot pójdzie gdzie mu każą i zrobi co każą, bez zbytnich refleksji i entuzjazmu. Mimo setek lat na karku sam nie tylko nie podejmuje żadnej decyzji, ale też nie ma inwencji, nie korzysta ze swojej wiedzy, a po tylu latach jakąś chyba posiada. Jego motywacja też nie jest jasna, bo kompletnie nie widać, żeby on tęsknił za wioską albo wioska za nim (tu raczej wręcz przeciwnie). Charakter też ma wąpierz trudny do zniesienia – nie lubi każdej napotkanej postaci, bo tak. Ma co prawda jakąś własną tajemnicę, ale w połączeniu z całą resztą jego postaci tajemnica zamiast dodawać mu uroku raczej irytuje.
Smęt jest plączącym, płaczącym i snującym się demonem, którego trzeba gdzieś odesłać. Niestety utrudnia to jego główna cecha, czyli smród. W sumie nie do końca wiem, po co jest w fabule ta postać, poza wyprodukowaniem misji pobocznej, bo tego co miało być misją główną było za mało na książkę. Chyba miał być też trochę elementem komicznym, takim z gatunku dowcipów mocno kloacznych.
Dorada, młoda szamanka, która dołącza do wąpierza składa się głównie z żółtej sukni i dużego biustu. Poza tym jest równie nieogarniętą szamanką jak Elgan wąpierzem.
Całe to radosne towarzystwo wędruje po lekko słowiańskim średniowieczu dopóki nie napotykają głównego złego. Który jest zły, bo tak.
Zdaje się, że miała to być pierwsza część serii i potwierdzają to niektóre urwane wątki, jednak ja sobie kolejne części daruję. Jak na debiut nie jest to bardzo zła książka, ma sporo wad, ale dość typowych dla debiutów. Jednak nie ma też nic, co by mnie przekonało do kontynuowania tej historii – ani bohaterów, ani intrygi, ani wyróżniającego się stylu. Owszem jest tu parę słowiańskich elementów, które nie są tylko okazjonalnym ładnym obrazkiem i nie są też machiną do popychania fabuły do przodu i za to duży plus. Jednak fantasy słowiańskiej namnożyło się ostatnimi czasy sporo i słowiańskość nie jest wystarczającym argumentem do sięgnięcia po kolejne tomy.