Kolejna pozycja z cyklu „nie wiem skąd to mam, ale trzeba zrobić porządek na półkach”. Ostatni z Jacinto to druga część cyklu książkowego, a jeśli o grę chodzi – dzieje się po zakończeniu Gears of War 2.
W Gears of War nie grałam, pierwszego tomu nie czytałam, jednak postanowiłam dać książce szansę.
Niedobitki ludzkości uciekają z ostatniego ocalałego miasta – jest zimno, są problemy z zakwaterowaniem i zapasami. Na dodatek Szarańcza, z którą prowadzą wojnę od 15 lat i która powinna była zginąć znów się zaczyna pojawiać. Jeśli społeczeństwo ma przeżyć, wojskowi muszą znaleźć jakieś bezpieczne miejsce i muszą zrobić to szybko.
Przyznaję, że jeśli chodzi o bohaterów jestem pozytywnie zaskoczona. Autorka prawie że stawała na rzęsach, żeby rozbudować ich charakter, historię i stworzyć postacie, które są z krwi i kości. I które mają dosyć poważne problemy psychiczne po prowadzeniu wojny przez 15 lat. I trzeba przyznać ,że wyszło to całkiem nieźle – bohaterowie są prawdopodobni, całkiem nieźle rozbudowani i mają swoje problemy. Możliwe, że jakby była to samodzielna pozycja kręciłabym trochę nosem, ale tak jest naprawdę całkiem nieźle.
Niestety było to jedyne pozytywne zaskoczenie. Sam problem uciekinierów i jego rozwiązanie sprawiają wrażenie wymuszonych i sztucznych. Zakładam jednak, że autorka musiała sobie poradzić z pomysłami twórców gry, więc nie będę się za bardzo czepiać.
Retrospekcje pojawiające się w dużych ilościach (dużych, czyli połowa książki) niszczyły rytm i spowalniały akcję (chociaż rozbudowywały charakter bohaterów). A powtarzające się opisy były dosyć irytujące – to, że Anya chce być jak jej matka dotarł do mnie za pierwszym razem, każda z głównych postać nie musi tego powtarzać 10 razy.
Jednak największym problemem było wrażenie braku akcji połączonego z fabularnym chaosem. Główne wydarzenia i akcje wojskowe w książce liczącej ponad 600 stron można by policzyć na palcach obu rąk i jeszcze by trochę palców zostało – reszta książki to rozważania bohaterów, retrospekcje, powtórzone opisy, rozterki, retrospekcje i retrospekcje. Podane w formie, która nijak nie chce się dobrze ze sobą skleić. Retrospekcje i powtarzane po raz n-ty opisy sprawiają wrażenie, że autorce się przypomniało że musi podać tę informację, więc akurat w tym momencie ją wstawiła – nie ważne co akurat w teraźniejszości robili czy mówili bohaterowie. Do tego autorka kilkakrotnie buduje napięcie, łudząc czytelnika, że coś się będzie działo, że dostaniemy jakiś zwrot akcji w dosyć liniowej fabule, albo że to wszystko doprowadzi do spektakularnego finału. Niestety nie doczekujemy się ani jednego, ani drugiego.
Jak na książkę opartą na grze, jest to niezła pozycja i może się fanom gry podobać. Jednak jeśli chodzi o military fiction to jest sporo lepszych książek z bardziej wartką fabułą i akcją.
Przeciętniak/lekki gniot.