Wójtowicz Milena – W świetle nocy

3.5 out of 5 stars (3,5 / 5)
Nie ukrywam, że moją ulubioną postacią z serii Post Scriptum jest Sabinka. Strzyga zafiksowana na BHP kradnie każdy tekst, w którym się pojawia. A jak ma do kompletu Ewunię, to już nic nie ma z nimi szans. Tym razem Sabinka dostaje do towarzystwa całe stado wampirów. No dobra, uczciwiej byłoby powiedzieć, że to wampiry są bardziej pierwszoplanowe, ale to Sabinka kradnie początkowe strony i sporą część zakończenia.
Aśka Myszkowska niespodziewanie odzyskuje przytomność w towarzystwie Sabinki, która radośnie oznajmia dziewczynie, że ta została wampirem. Jak szybko się okazuje, głównym problemem zwampirzonej Myszy nie będzie wcale szalona strzyga, a czytelnik może tylko rozsiąść się wygodnie i przygotować się na jazdę bez trzymanki.
Dostajemy prostą historię kręcącą się dookoła Aśki i jest ona zrobiona tak, że w sumie żadne większe fajerwerki fabularne nie są potrzebne – historia i tak wciąga. Sama Mysza jest studentką „wariant standard” – mającą swoje plany, radzącą sobie jakoś (ale też nie wyjątkowo dobrze) z życiem i studiami, na którą spadły kłopoty, jakich się nie spodziewała. Jest też napisana na tyle dobrze, że nie jest ani nijaka, ani nudna i można bardzo radośnie jej kibicować. Dotrzymujący jej towarzystwa Paweł, zyskuje w trakcie trwania historii, co też jest fajne i dobrze powiązane z fabułą. No i jest Edek – element chaosu, folkloru i wcielenie sosu czosnkowego.
Pozostali bohaterowie są bardziej tłem, a wampiry są świetnym pretekstem do zestawiania standardowych klisz z powieści o wampirach ze współczesnym człowiekiem i rzeczywistością, jaką widać a oknem, co napędza równocześnie: fabułę, kłopoty Myszy i humor. Autorka bawi się czasem błądząc na granicy absurdu, a czasem zadając poważne pytania, które w połączeniu z całą resztą dają dobrą okazję do śmiechu. Parsknęłam radośnie co najmniej parę razy, ale całość W świetle nocy unosi się lekko na oparach humoru i absurdu, przez co może się świetnie sprawdzić jako książka na poprawę nastroju. I dowód na to, że czasy desperujących wampirów zapatrzonych poetycko w dal powoli mijają.
Język, jak zwykle u Wójtowicz, jest lekki, przyjemny, łatwy w odbiorze i sprawia, że czyta się błyskawicznie.
W świetle nocy sprawdzi się jako lekka lektura po pracy, weekendowy poprawiacz humoru i jako książka do pociągu (chociaż reakcje czytającego mogą wywołać lekki niepokój wśród pasażerów).
Dobre humorystyczne urban fantasy jest zawsze na plus. Polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *