Novik Naomi – Smok jego królewskiej mości (dwugłos)

smok_jego Po książce kalibru baaardzo ciężkiego, z zapałem rzuciłam się na książkę lekką, łatwą i przyjemną, czyli na Smoka jego królewskiej mości. Czy czytaliście książki o przygodach Horatio Hornblowera? Bo ja tak.  Dawno to było, ale doskonale pamiętam,  jak nie mogłam się doczekać kolejnego tomu  o przygodach dzielnego żeglarza walczącego z “Boniusiem” na morzu. Ta książka zawierała w sobie wszystko o czym marzy młody czytelnik – nieskomplikowanego bohatera, którego nie można było nie pokochać, przygody, niebezpieczeństwo i pewność, że dobro zawsze zwycięży, a źli ludzie zostaną pokonani.   Wszystkie te wspomnienia wróciły do mnie w trakcie lektury “Smoka…Historia jest prosta  do bólu i przewidywalna do bólu. I w jakiś naiwny sposób urocza. Dzielny kapitan okrętu zdobywa pryz. Częścią tego pryzu jest smocze jajo. Co gorsza smocze jajo tuż przed wylęgiem. Smoki to rzadkie stworzenia i niezmiernie cenna… broń, więc wyobraźcie sobie jak przerażony jest nasz główny bohater – jeśli bowiem dopuści do zmarnowania się tak cennego “wziątku” – jego kariera legnie w gruzach. Ale, jako że mamy do czynienia z bajką, nic takiego się nie dzieje.  Smok jest dziecinnie uroczy. Człowiek jest po hornblowerowsku szlachetny i pomysłowy. Taka para bohaterów jest skazana na sukces mimo wszystko. Razem przechodzą szkolenie bojowe, sprzeciwiają się złu i uniemożliwiają inwazję Anglii przez lotne brygady Napoleona. ( Lotne całkiem dosłownie bowiem barki desantowe niosą… a jakże smoki.)  Autorce należą się szczególne brawa za inne spojrzenie na smoki. Te, które opisała  w swojej powieści nieodmiennie kojarzą mi się ze smoczym bohaterem filmu Ostatni Smok. Są inteligentne, wierne, wrażliwe. Nic ze smoka wawelskiego, który jak wiadomo był przygłupim drapieżcą, gotowym zeżreć wszystko od dziewicy po owcę ( psy i koty pewnie też by zeżarł jakby który zwierzak mu się nieopatrznie pod paszczę zaplątał…).

Podsumowując – przyjemna książka młodzieżowa, która wreszcie odbiega od nad wyraz nudnego schematu w  jaki stoczyły się ostatnio książki fantasy dla młodego czytelnika ( przypomnijmy : on/ona jest wyjątkowy i ma ukryte moce, ale dowie się o tym strasznych okolicznościach, np. zostanie odrzucony przez społeczność. On/ona ma uratować świat…… itd itp. bleeeee). Można się czepiać papierowych postaci, uproszczeń fabuły, marudzić na oczywistości, albo uśmiechając się od ucha do ucha nad fikołkami wyprawianymi przez autorkę z historią, przeczytać w jeden wieczór. Nie wiem jednak czy kupię kolejny tom. Chyba jednak trochę z takiej literatury wyrosłam.

________________________________________________________________________________by Lashana

 

HMS Reliant pod dowództwem Willa Laurence zdobywa francuską fregatę. Pryz okazuje się być dużo cenniejszy niż zniszczony podczas sztormu statek; na pokładzie jest smocze jajo, warte w normalnych warunkach więcej złota niż waży.
Warunki jednak nie są normalne – do lądu daleko a jaszczur ma się wykluć lada chwila i za wszelką cenę nie można dopuść do tego, by smok zdziczał. Trzeba więc znaleźć (przymusowego) ochotnika, który poświęci karierę w Marynarce i rodzinę, żeby dla króla opiekować się smokiem.
Hmmm… „Honor Harrington dowodząca HMS Fearless przyjęła kapitulację dowódcy Ludowej.„ , czy jakoś tak. Albo jak kto woli:
Horatio Hornblower zmutował najpierw w Honor Harrington dowodzącą gwiezdną flotą i po raz drugi w Willa Lawrenca dowodzącego… smokiem.
W sumie dostajemy mieszankę
Eragona, Ostatniego Smoka, Jeźdźców z Pern i Zguby Elfów Norton w świecie wojen napoleońskich, gdzie oficerowie są dżentelmenami, a jako dodatek do floty mamy Korpus Powietrzny latający na gadających, inteligentnych smokach. Lawrence jest obowiązkowym oficerem i dżentelmenem w każdym calu, a smok imieniem Temeraire to wymarzony przyjaciel i kompan.
Wszystko jest proste, trochę naiwne, schematyczne, przewidywalne i możemy mieć pewność, że „ci dobrzy” zawsze wygrają i w każdej sytuacji znajdą honorowe rozwiązanie.
Mimo wszystko czytało się
Smoka, bardzo dobrzeautorka ma lekkie pióro, akcja toczy się wartko, szczegóły świata są czytelnikowi przekazywane z odpowiednich odstępach czasu i nie na siłę. Temeraira i Willa trudno jest nie polubić, a wszystkie uproszczenie można zrzucić na wiek najbardziej prawdopodobnego odbiorcy, czyli młodszej młodzieży, takiej która szuka ciekawej lektury, ale jest za młoda na Igrzyska Śmierci.
Fajna książka dla młodzieży bawiąca się historią, ale dorosłych może być zbyt przewidywalna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *