Grube tomiszcze ozdobione na okładce Dance Macabre nieco mnie w pierwszej chwili przytłoczyło. Kto bowiem lubi czytać o cierpieniu innych, zwłaszcza o cierpieniu hiobowym? A właśnie to na pierwszy rzut oka sugerowały zarówno tytuł jak i obrazek na okładce…. W końcu jednak sięgnęłam po książkę i… nie mogłam się oderwać. Prawie 900 stron pochłonęłam w kilka dni, zawalając spanie i domowe obowiązki. Moi drodzy, to jest to. To jest naprawdę doskonała opowieść z historią w tle. Rzecz dzieje się w XII-wiecznej, wstrząsanej wewnętrznymi walkami i stojącej na krawędzi całkowitego chaosu Anglii. Bogobojni braciszkowie z klasztoru św. Patryka zakładają na jednej z wysepek kolonię dla “odrzuconych przez Boga” czyli ludzi obarczonych ułomnościami, chorobami psychicznymi lub w inny sposób odstających od zdrowego społeczeństwa. Nie jest to jednak kolonia w pełnym znaczeniu tego słowa. Nieszczęśnicy zostają zamknięci w obrębie starej palisady i od czasu do czasu dostają trochę pożywienia. Poza tym – “radźta sobie, jak tam chceta”. I tak mieszkają pospołu: psychopatyczny morderca, człowiek z amnezją, dzieciak z zespołem Downa, epileptyk, człowiek z urojeniami, bracia syjamscy… wszyscy, którzy swoją odmiennością i niepełnosprawnością nie pasują do chrześcijańskiego obrazu świata. Któregoś dnia jednak, mury ich więzienia zostają skruszone rzez rozszalały żywioł i “odmieńcy” muszą się zmierzyć z rzeczywistością, a także z własnymi ograniczeniami oraz własną czasami jakże bolesną historią. Czy zdołają znaleźć swoje miejsce w nietolerancyjnym świecie, w którym wszystko, co inne uznawane jest za sygnał braku obecności Boga?
Fabuła została przemyślana i dopracowana we wszystkich szczegółach. Akcja toczy się płynnie, bez dłużyzn, co przy takiej objętości książki nie jest łatwe do osiągnięcia. Jej zwroty przynajmniej kilka razy mnie zaskoczyły. Tłu historycznemu nie można nic zarzucić. Jest poprawne zarówno w warstwie obyczajowej jak i wydarzeniowej. Na szczególne podkreślenie zasługuje ładne, bez emocji i przerysowań nakreślenie postawy Kościoła – zarówno jego stosunku do toczącej się wojny, jak i sposobu traktowania wszelkiej niepełnosprawności, która dla Kościoła była wtedy ostatecznym dowodem na odrzucenie przez Boga. Mocną stroną książki są też postacie bohaterów. Są barwne, żywe, doskonale nakreślone, sprawiają, że czytelnik się do nich przywiązuje i trzyma za nich kciuki. Są tak przekonywujące, że aż trudno wybrać tego najbardziej ulubionego. No i wreszcie jest to książka przy której nie irytowałam się na pracę tłumacza, redaktorów i korektorów. Czyli, da się przetłumaczyć i wydać książkę bez literówek, ortografów, lapsusów językowych i tłumaczeniowych dziwactw. Z przyjemnością polecam wszystkim miłośnikom literatury historycznej i przygodowej.