Po przeczytaniu Praw i powinności, które podobały mi się, mówiąc delikatnie, średnio, nie miałam zbytniej ochoty zabierać się za cegłę pt. Z miłości do prawdy i mimo zachęcającej zajawki na okładce książka przeleżała swoje na półce. A szkoda, bo już po pierwszych kilku stronach okazuje się, że lektura jest na tyle różna od Praw.., że momentami podejrzewałam istnienie drugiej Kariny Pjankowej.
Śledcza Rynnelis, zgodnie z okładkową zapowiedzią, jest żmiją. Po zapoznaniu się opinią wygłoszoną w myślach przez: jej przełożonego, przesłuchiwanego podejrzanego, kolegów, przygodnego arystokratę, który miał nieszczęście się z nią zetknąć, oraz tym co ona sama mówi i myśli nie mamy co do tego żadnych wątpliwości. Poza tym jest obrzydliwie wręcz uczciwa, poprawna i nieprzekupna, co większość ludzi, którzy się z nią stykają, uważa za wadę równie istotną co żmijowaty charakter. O dziwo, mimo trudnego do zniesienia zestawu cech, śledcza jest postacią ciekawą i dość oryginalną. Po pewnym czasie można się nawet przyzwyczaić do jej charakteru… z wykrzesaniem sympatii jest trochę gorzej, ale w tym wypadku to w niczym nie przeszkadza.
Rynnelis prowadzi trudne śledztwo: w wysokich kręgach, politycznie niebezpieczne, mogące mieć poważne konsekwencje i jakby tego było mało zamieszany jest w nie nieludź co stwarza masę dodatkowych problemów…
Śledzimy więc losy śledztwa, Rynnelis i nieludzia, oraz sporego zestawu bohaterów pobocznych. Autorka często zmienia postać narratora przesiadając się między ciałami głównych bohaterów, co urozmaica lekturę i dodaje smaczku, zwłaszcza jeśli porównamy myśli danej postaci z jej czynami.
Całość jest dosyć ponura i mroczna, jednak przy kilku dobrze umieszczonych fragmentach humorystycznych można radośnie parsknąć śmiechem.
Z miłości do.. to dobrze napisany kawałek fantasy z dużą domieszką kryminału, ciekawe postacie, dobre opisy i niezła intryga, dzięki czemu solidne tomiszcze czyta się w błyskawicznym tempie. W sumie jedyne do czego można się by było się przyczepić to to, że niezbyt dużo dowiadujemy się o świecie i mieście, w którym akcja się dzieje, ale z tego zdajemy sobie sprawę dopiero po zamknięciu książki, bo dzięki wartkiej akcji i ciągłej walce (psychologicznej) między bohaterami nie zwraca się na to uwagi i w sumie brak tej wiedzy niezbyt przeszkadza.
Po przeczytaniu kilku chał pod rząd trafienie na Z miłości do prawdy było jak… kufel zimnego piwa w środku lata i może przez to ocena jest trochę zawyżona, ale niewiele.
Bardzo dobre