Alagai’sharak, wojna przeciw demonom, dzięki nowym runom bojowym w końcu nabrała tempa. Naczelny dowódca Krasji – Jardir, podejmuje decyzje o wywołaniu nowej wojny – Wojny w Blasku Dnia, żeby podporządkować sobie ludzi z Zielonych Krain; wyszkolić ich tą samą metodą, którą on sam był szkolny i posłać do walki z demonami.
Brett wiele się nauczył podczas pisania kolejnych części serii i to widać – różnica między Pustynną Włócznią a Malowanym Człowiekiem jest naprawdę duża. Tym razem autor funduje czytelnikom serie intryg, romansów, spisków i dramatów, a wszystko to na tle początków wojny. Do tego sprawnie splata losy wszystkich poznanych do tej pory bohaterów jednocześnie nie zapominając o akcji.
Drugi tom nie jest aż tak dobry i wciągający jak pierwszy, jednak jest to w dużej mierze spowodowane charakterami postaci. Sami w sobie bohaterowie są nawet ciekawi i prawdopodobni, ale dość często miewają wątpliwości i dość proste problemy, przez co bledną przy Jardirze – pewnym siebie, zdecydowanym i wyrazistym, na dodatek pochodzącym z ciekawszej kultury.
Książka niestety sprawia wrażenie wstępu do trzeciej części, który dał autorowi możliwość połączenia losów bohaterów, ale mimo paru mankamentów czytało się ją bardzo dobrze.
Dobre.
———————————————————————————————————————————————————————————— by Atisza
“Pustynną włócznię przeczytałam dość dawno temu, niemal tuż po jej premierze w Polsce. Oba tomy podobały mi się bardzo i nie potrafię już dziś powiedzieć, który zrobił na mnie większe wrażenie. Fakt, że choć opowiadają o tym samym środowisku i o tych samych ludziach, to jednak są zupełnie inne w wymowie. Pierwszy tom, to historia kształtowania się charakteru Jardira, drugi – to opowieść o tym, jak z młodego, zapalczywego wojownika, doskonałego stratega wyrasta władca, przekonany o misji swojej i swojego ludu. To w drugim tomie pojawia się malowany człowiek – jako ten który przynosi władcy pustynnego ludu tajemną wiedzę o bojowych runach. Ponieważ wtedy jeszcze nie znałam fabuły Malowanego człowieka, więc postać Arlena i skrywana przez niego tajemnica mocno mnie zaintrygowały i dodały smaczku całej opowieści. Ot taki mały bonus wynikający z faktu czytania historii nie po kolei. Opisy dworskich intryg i awantur zaś utwierdziły mnie tylko w przekonaniu, że nawet najbardziej charyzmatyczny i najsilniejszy władca musi mieć kobietę która będzie go wspierać. Badź co bądź to żona “załatwiła” Jardinowi “awans społeczny”.