Ładnych parę lat temu spółdzielnia postanowiła ocieplić (i przy okazji pomalować) blok, w którym mieszkają moi rodzice. No i pomalowali. Na 6 różnych odcieni pastelowej żółci. Wyobraźcie sobie jedenastopiętrową jajecznicę. Szerokości przecznicy na dodatek. Pięknie, prawda?
Jadę przez miasto. Szukam zakrętu. Punkt orientacyjny – cztery wielkie billboardy na jednym rogu, a każdy brzydki jak nieszczęście.
Odwiedzam znajomą. Osiedle ogrodzone, nadkładam drogi, żeby znaleźć bramkę. Wchodzę w końcu, czuję się jak w zoo – płot z drobnych oczek jest sporo wyższy ode mnie. Obok osiedlowego chodnika drugi płot niby chroniący zieleń. A w tym… trzeci otaczający piaskownicę i jedną huśtawkę. Ten ostatni zamykany na klucz na dodatek.
Springer pisze o „estetyce w polskiej przestrzeni miejskiej”, co brzmi co prawda jak wycinek z podręcznika urbanisty, ale dotyczy tego z czym każdy z nas spotyka się na co dzień – nadmiarem płotów, pastelozą osiedli, wszechobecnym nadmiarem reklam, szyldów i billboardów.
Wyjaśnia ideę planowania przestrzennego, które brzmi może trochę abstrakcyjnie, ale ignorowane kończy się nowymi osiedlami, do których nie da się dojechać, które nie mają przychodni, szkół ani nawet chodników, hotelami-molochami i innymi koszmarkami i wykwitami kiczu w stylu sztucznych zamków i pałaców.
Pod urbanistycznymi i architektonicznymi nazwami kryją się problemy dosięgające nas wszystkich. Codziennie. Springer obserwuje, rozkłada na czynniki pierwsze, tłumaczy przyczyny powstania i często podaje rozwiązania, dzięki którym po wyjściu z mieszkania nie będą nam oczy wypływały.
Rozwiązania możliwe, testowane lub wprowadzone, czasem wymagające zmiany podejścia, czasem przepisów, ale wszystkie wykonalne.
Reportaże są ilustrowane zdjęciami i wywiadami – czasem ze sprawcami, czasem z poszkodowanymi, czasem z tymi, którym jest wszystko jedno. Autor stara się utrzymać neutralność i trzeba przyznać, że bardzo dobrze mu to idzie, mimo że ilustruje „choroby oczu”, które mu się nie podobają.
Wszystko to podane świetnym, lekkim stylem, widać że autor umie posługiwać się językiem. I na dodatek bawi się formą (świetna „Pasteloza”).
Wanna ilustruje i analizuje problemy pozornie mało istotne (dziura ozonowa i głód w Afryce to nie są), ale są to problemy dla wielu ważne. Takie, z którymi stykamy się codziennie. I takie, z którymi możemy coś zrobić.
Polecam. Ważna i świetnie napisana książka.