Hylas jest greckim pasterzem, jednak przede wszystkim jest Osobnym – wykluczonym ze społeczności z powodu braku łączności z przodkami. Jest też znajdą, jak wszyscy Osobni. Chłopiec mieszka z siostrą w górach, gdzie pilnują kóz i wiodą dość ciężkie życie, jednak pewnego dnia wszystko zmienia się na gorsze, kiedy pojawiają się Kruki – wojownicy polujący na wykluczonych.
Trudno powiedzieć do jakiego gatunku przypisać Bogów (poza tym że YA, ale tu też mam pewne wątpliwości). Mamy fajny mitologiczny klimat Grecji z epoki brązu, razem z dawnymi wierzeniami i nieuporządkowanym panteonem. Jednak wbrew temu, że książka w większości księgarni stoi na półce „fantastyka” to elementów fantasy trudno się doszukać – owszem autorka podopowiadała sobie pewne szczegóły, których nie znamy ze źródeł historycznych, jest spora ilość wróżb i „boskich interwencji”, ale wynikają one z wierzeń mieszkańców. Część wydarzeń jest opisanych z perspektywy… delfina, ale nadal pozostaje on delfinem i ma dosyć… hmmm…morską perspektywę.
Mamy historię o przetrwaniu, dorastaniu i znaczeniu przyjaźni. Może bez morału, ale każącą się chwilę zastanowić. W sumie najbliżej temu wszystkiemu do baśni. Albo przygodówki z epoki brązu.
Co do samego YA – na okładce mamy fajny znaczek „9+”, a już na pierwszych stronach pojawiają się latające flaki i wypływające oczy. Już widzę miny szczęśliwych rodziców dziesięciolatków….
Historia jest dosyć prosta, ale sporo w niej akcji, a bohaterowie co chwilę wpadają w kłopoty. Bardzo dodrze wypada kontrast między bohaterami – samodzielnym i dosyć bezwzględnym Hylasem a trzymaną pod kloszem córką kapłanki.
Język jest prosty i myślę, że młodsi czytelnicy poradzą sobie z nim bez problemu. Jednak dla mnie język jest chyba największym minusem Bogów – prosty, mało urozmaicony, brakuje w nim emocji i nie był w stanie wciągnąć mnie w opowiadaną historię.
Kolejnym minusem dla starszych czytelników będzie prosta, dosyć przewidywalna historia i schematyczność rozwiązań i postaci. Hylas jest Sierotą, oczywiście takim przez S i żeby nikt nie miał co do tego wątpliwości kilka razy zostaje podkreślone, że jest jedynym blondynem na wyspie. Pirra – rozpieszczona córka kapłanki uciekła przed zaaranżowanym małżeństwem, a Telemon jest rozdarty między przyjaźnią a obowiązkiem (dzięki czemu jest najciekawszą i najbardziej skomplikowaną postacią). Bohaterowie mają sporo przygód, ale fabuła jest dosyć przewidywalna, co gorsza można się też domyślić części wydarzeń w kolejnym tomie.
Wydanie, przynajmniej wewnątrz, jest bardzo porządne – delfiny i greckie hełmy rozdzielają wątki w rozdziałach, a każdy z rozdziałów zaczyna się innym rysunkiem stylizowanym na grecki. Niestety z zewnątrz nie jest już tak fajnie – okładka jest co prawda częściowo lakierowana, ale jej tylną część zdobi piękny spoiler połączony ze streszczeniem 3/4 powieści. Brawa dla kolejnego spoilerującego wydawnictwa! A jeszcze zabawniejszy jest fakt, że zaraz pod nim jest blurb… dotyczący innej powieści autorki. Czy ktoś mógłby mi wyjaśni po co mi pienia pochwalne na część książki, która ukazała się 10 lat temu i która z trzymaną w ręku lekturą nie ma nic wspólnego?
Nie czytało się tego źle, autorka zrobiła reaserch, nie sadzi kwiatków, świat ma swój klimat i da się kibicować bohaterom. Jednak książka nie wciąga, nie zapada w pamięć i nudzi mimo sporej ilości akcji.
Nie jest źle, ale polecać też ciężko.