Mezopotamia nie jest tematem, na który można się często natknąć w literaturze. Wybrańcy Innany obiecywali nie tylko ciekawy kawałek świata i mitologię, na którą jest się trudno natknąć, ale również historię jednej z najpotężniejszych dynastii. Ale jak wiadomo reklama (najczęściej) brzmi dobrze.
A potem następuje zderzenie z rzeczywistością.
Młody ogrodnik natyka się na nagą kobietę, która okazuje się być boginią miłości i wojny. Która zachwycona urodą i sprawnością kochanka postanawia wykorzystać go w swoich ambitnych celach i jednocześnie zapewnić mu awans społeczny. Rozumiem, że akadyjskie boginie miały zwyczaj nago zasypiać w randomowych ogrodach. Albo, że to miała być taka męska wersja harlequino-kopciuszka… chyba. Początek książki jest romansem, lekko stylizowanym, bo autor ze śmiertelną powagą raczy nas takim oto opisem: „Oczami zaś błądziła między swoim pagórkiem gotowym do uprawy, a jego narzędziem skorym do miłosnej orki.” Lekko kwikogenne. Chociaż owszem, seks w wielu kulturach był kojarzony i związany z uprawą roli. Ale to wiem z innych mitologii. Po opisie można zakładać, że tak było też w Mezopotamii, ale tylko zakładać, bo z książki się tego nie dowiemy. Nie dowiemy się też za bardzo jak żyli, co jedli i jak ubierali się Akadowie. Nie dowiemy się co robili na co dzień, żołnierze, zwykli ludzie i królowie, bo patrząc na treść to głównie budowali świątynie i oddawali cześć bogom.
Kiedy Sargon zostaje władcą robi się jeszcze ciekawiej, bo nie dość, że książka jest w formie spisanej przez jego potomka kroniki, co raczej nie sprzyja wartkiej akcji, tak zamiast silnego władcy i charyzmatycznego wojownika, którego można by oczekiwać dostajemy mężczyznę, który był pionkiem w rękach bogini sterowanym dzięki żądzy, i który własnymi siłami nie osiągnął nic. Historia powiększania państwa pełna jest bitew, wojen i oblężeń, ale najczęściej spotykanym typem opisów są te w stylu: „w ciągu roku pokonał dziewięć armii”. To napięcie, ta akcja, ten… ekhemm.
Innana – knująca, pełna ambicji bogini jest postacią o wiele ciekawszą, bardziej barwną niż królowie Akadu. Niestety autor postanowił pójść w stronę Dainikiena i Gwiezdnych Wrót, przez co całość robi się trochę trudna do przełknięcia. Bo ani to historia, ani fabularyzowana mitologia, ani fantastyka.
Na końcu książki znajdziemy 9 stron dodatków, które niestety nie są tylko listą postaci i chronologią dynastii. Mamy też słownik i listę bogów. I niestety trzeba z tego wszystkiego korzystać. Autor przy każdej okazji korzysta z egzotycznego słownictwa, którego nie tłumaczy w tekście, a rzeczy typu: „sekretna komnata w świątyni” raczej trudno się jest domyślić z kontekstu. Na dodatek większość bogów nigdy nie pojawia się w powieści – są tylko wymienieni, co też niezbyt pomaga w uporządkowaniu nieznanej mitologii. A że większość z nich miała po kilka imion to chaos szybko wymyka się spod kontroli. Bo skąd w końcu czytelnik ma wiedzieć że Anunitu, Dilbat, Geszan, Ninsianna, Irnini i Isztar to wszystko jedna Innana. Czemu miała tyle imion? Nie wiemy. Czemu autor nie wplótł tego w tekst? Nie wiemy. Czemu innych imion używają inne postacie przy innych okazjach? Nie wiemy. I te wszystkie „nie wiemy” mnożą się jak króliki na wiosnę. Przedstawienie historii jako kronik może zadziałać (Egipcjanin Sinuhe na przykład), jeśli są one wystarczająco szczegółowe i poza głównymi wydarzeniami mają też jakieś tło. Sargon to nie tylko historia Sargona, ale jego całej dynastii. I nie jest to niestety historia królów, a sług bogini, i wszystko co nie było związane z Innaną jest opisane bardzo ogólnikowo lub wcale.
Jedynym plusem jest język – łatwy w odbiorze, pasujący do kronik, lekko stylizowany i widać, że autor umie się językiem polskim posługiwać, szkoda tylko że fabuła poległa na całej linii.
A miało być tak pięknie i ciekawie, a wyszło jak zwykle.
Nudnawy, ciężkostrawny gniot.