James Marlon – Księga nocnych kobiet

Do sięgnięcia po Księgę nocnych kobiet zachęciła mnie znajoma, która wygłosiła niemalże pean pochwalny na cześć autora. A że literacko wybredna jest jak mało kto ( wierzcie mi jestem przy niej wyjątkowo łagodną recenzentką), więc co prędzej zamówiłam książkę w bibliotece. Przeczytałam i… w te pędy pognałam do księgarni. Bo Księga nocnych kobiet to zdecydowanie pozycja którą, mimo tego jak obrzydliwy świat opisuje – chcę mieć na półce. James Marlon ukazuje nam świat który teoretycznie zna każdy z nas – już to z Chaty wuja Toma, już to z serialu Korzenie. Jednak za każdym razem był to świat ukazany z perspektywy mężczyzn. Tymczasem autor pokazuje nam życie na plantacji z punktu widzenia czarnej kobiety. Pisana brzydkim “czarnym” językiem, ukazuje świat w którego prawdziwość nie możemy wątpić. Świat jakże odległy od lukrowanego życia białych na plantacjach przedstawianego w książkach typu “Przeminęło z wiatrem”.  W Księdze nocnych kobiet brzydcy są wszyscy. I biali i czarni. Kobiety i mężczyźni. Brzydcy tą najgorszą wewnętrzną brzydotą, której nie widać  na pierwszy rzut oka, a która popycha do najgorszych czynów.

Siłą opowieści nie jest jednak fabuła, bo tej z grubsza możemy się domyślać – ostatecznie oglądamy od środka świat w którym biały może wszystko, a czarny nie może nic, a  który prędzej czy później, jak mówi jeden z bohaterów “wypali Anglię z Anglika” .  Siła tej niezwykłej opowieści tkwi w bohaterach, a raczej bohaterkach. Bo mężczyźni są w Księdze nocnych kobiet potraktowani bardzo marginalnie, a w zasadzie rozpatrywani wyłącznie w zakresie zagrożenia jakie stanowią dla kobiet. I ta ich rola – zredukowana do penisa i ręki z batem bardzo przewrotnie zrównuje białych i czarnych. Wszyscy są nijacy i w gruncie rzeczy słabi. Kobiety zaś… o, to już zupełnie inna bajka. To one tak naprawdę rządzą tym dziwnym wynaturzonym i zdziczałym światkiem, one walczą o swoje, tworzą prawa, opowieści i legendy. Mają moc sprawczą dawania życia, choroby i śmierci. I wszystkie, i białe i czarne płacą za to okrutną cenę. Tylko u czarnych dodatkowo historia opisana jest bliznami na skórze. Tu muszę dodać, że choć autor nie oszczędza nam opisów okrucieństw, to nie one robią na czytelniku największe wrażenia. Znacznie trudniej czyta się opisy blizn. Bo wtedy wyobraźnia dopowiada resztę…

Główna bohaterka – Lilit, jest jednocześnie słaba i mocna. Słaba, ponieważ nie chce zaakceptować swojego miejsca w świecie w którym przyszło jej żyć. Marzy o czymś lepszym i zupełnie ignoruje rady opiekunki – starej niewolnicy zarządzającej domem. Choć Homer jest w stanie ochronić swoją podopieczną przed innymi – nie jest w stanie ochronić jej przed nią samą i Lilit w którymś momencie przekonuje się, że marzenia które są mrzonkami mają swoją bardzo konkretną cenę – bliską cenie życia. A niewolnictwo to nie tylko kajdany. Zniewolenie zaczyna się w duszy. W trakcie swojej drogi do dojrzałości Lilit odbierze niejedną gorzką lekcję o życiu. Także tą, że tak naprawdę nie istnieją idealna czerń i biel, dobro i zło, a życie to różne odcienie szarości.

Polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *