(2,5 / 5)
Kiedy w życiu Witkacego pojawia się Kurczaczek i magia, nic nie jest już takie samo. Kurczaczek, czyli nastoletnia córka, przyniosła ze sobą odpowiedzialność i stabilizację (a przynajmniej jej pozory). Magia zaś przyniosła Przedwiecznych starających się zmusić początkującego szamana do inicjacji. A że przebieg rytuału nawet w opisach nie brzmi zbyt zachęcająco Witkacy unika ich jak tylko może. I jakby atrakcji było mało – w komisariacie szykuje się rewolucja.
Całkiem to było niezłe.
Akcja nadal jest trochę przegadana, ale toczy się do przodu wartko. Postacie są sympatyczne, dadzą się lubić, a to co robią nie jest efektem braku pomyślunku.
Wiktoria – Kurczaczek – jest ambitna, zbyt pewna siebie i to ona wpędza wszystkich w kłopoty. Ale – naprawdę ma to sens. I to co robi dziewczyna, owszem, nie jest zbyt rozsądne, ale nie jest też efektem skrajnej głupoty, od której czytelnikowi opadają ręce.
Witkacy faktycznie dojrzewa w przyspieszonym tempie, stara się ogarnąć wszystkie wątki, a łatwe to nie jest. Nadal, co prawda, jest… cóż, Witkacym i dobrze, że nie przeszedł kompletnego resetu charakteru.
Sympatycznym dodatkiem jest Harfiarka – postać, która ładnie uzupełnia fabułę i w pewien sposób ją dopełnia. I niby dałoby się to rozwiązać tak, żeby ta postać nie pojawiała się wcale, albo była ciut inna. Ale jest to zdecydowanie właściwa postać na właściwym miejscu, która może i jest epizodyczna, ale bardzo mocno wpływa na odbiór całości.
O dziwo w tym tomie całkiem nieźle wypada Sęp. Co prawda nadal jest irytujący, ale tym razem jest to sensownie poprowadzona postać.
Sceny w Zaświatach, podobnie jak sceny w Asgardzie, wychodzą Jadowskiej naprawdę nieźle. Całość, mimo lekkiego przegadania, czytało się szybko, a styl autorki, mam wrażenie, z tomu na tom robi się ciut lepszy. Minus pół gwiazdki za szamanizm w wersji indiańskiej, który strasznie mi się nie komponuje z toruńskimi piernikami, niezależnie od prób przekonania czytelnika, że ma to sens.