(2,5 / 5) Skończyłam lekturę tego kryminału z mocno mieszanymi uczuciami. W przeciwieństwie do innego recenzenta z naszej “paczki” nie potrzebuję złożonego tła społecznego, więc to nie jego brak był powodem dezorientacji. Ale gdy zaczęłam się zastanawiać, o co do licha chodzi – nie umiałam jednoznacznie określić co mi przeszkadzało w lekturze (poza przewidywalnym finałem). Więc może, po kolei… Do trzech razy śmierć jest kryminałem angielskim mającym wyraźnie ambicje podążania ścieżkami wytyczonymi przez autor Sherlocka Holmes’a. Mamy więc pozornie niemożliwą zbrodnię, ocierającą się o zbrodnię doskonałą, co więcej popełnioną nie raz ale trzy razy. Mamy doskonałą detektyw amator i przyciężkawą w myśleniu, przynajmniej pozornie – panią komisarz policji. Podobnie jak u Sherlocka, mamy motyw przyrodniego rodzeństwa stojącego po dwóch stronach barykady, i skomplikowanych relacji rodzinnych. Obie siostry z pewnych powodów w tej konkretnej sprawie łączą siły. Nie powiem Wam czemu bo byłby to paskudny spojler. Wszystko skonstruowane jest poprawnie, zgodnie z prawidłami sztuki pisarskiej
I tu zaczynają się schody. Akcja mimo wysiłków autorki co i rusz utyka na przeżyciach wewnętrznych bohaterek. Zgoda, mają skomplikowaną sytuację rodzinną i nazwijmy to zawodową, owszem, mogą mieć różne przemyślenia i cierpieć na traumy, ale kręcenie się w kółko w układzie zamkniętym szybko nuży i nudzi czytelnika. Same bohaterki też nie porywają. Mimo najszczerszych chęci nie dopatrzyłam się w nich głębi i złożoności – co jest o tyle dziwne, że autorka jest z zawodu psychologiem. Postacie drugoplanowe to już kompletna klęska. Papierowe ludziki, typowe figurki do popychania akcji do przodu. A szkoda, bo przynajmniej dwie mają naprawdę potencjał by stać się czymś więcej niż nośnikami informacji do rozwoju intrygi.
Największym rozczarowaniem jest finał. I wcale nie chodzi o to, że nie jest zamknięty. Skoro to tom pierwszy mogliśmy się spodziewać, że “Moriarty” uniknie więzienia. Po prostu nie kupuję motywów zbrodni. Są tak naciągane, jak przysłowiowe majty na uszy. Dłuższą chwilę siedziałam z głupią miną nie mogąc uwierzyć, że po jednak logicznej intrydze i dobrym wyjaśnieniu pozornie niemożliwych zbrodni dostajemy takiego knota. W efekcie powieść można podsumować jednym zdaniem: wszyscy kłamią. Ale niektórzy zupełnie bez sensu.
Nie wiem czy sięgnę po kolejny tom. Z jednej strony jestem ciekawa jak rozwinie się historia dwóch sióstr, z drugiej na myśl, że będę znowu musiała czytać o rozterkach i cierpieniach Tess Fox dostaję wzorem bohaterki mdłości.
Podsumowując – Do trzech razy śmierć to szybkie czytadełko w stylu jajecznicy – jeść szybko żeby nie wystygło i nie doszukiwać się wyrafinowania.