I mamy kolejną nieszczęśliwą studentkę do kolekcji….
Olga wbrew rodzinie i funduszom postanowiła studiować. Ląduje więc w obcym mieście na wydziale magi teoretycznej i tak zaczyna się początek nieszczęść…Nieszczęść bardziej dla czytelnika niż Olgierdy.
Dziewczyna od razu poznaje oczywistego kandydata na faceta, potem znajduje przyjaciela – półkrasnoluda, z którym zakłada interes, żeby dorobić do stypendium, a poza tym…. boi się, płacze, urządza sceny i histerie. Rozdział bez co najmniej dwóch scen wylewania łez to rozdział stracony…bez co najmniej dwóch popijaw zresztą też.
Dziewczyna zalicza kolejne przedmioty i lata, szuka faceta, pędzi bimber i próbuje poukładać sobie życie. Całość nie jest ani odkrywcza, ani oryginalna, ale czyta się to w miarę szybko i w miarę przyjemnie… tylko po odłożeniu książki ciężko wykrzesać z siebie jakieś konkretne streszczenie treści, bo mam wrażenie, że cała książka to picie i płakanie z różnych, wyprodukowanych przez autorkę powodów. Mimo pałętających się w tym wszystkim elfów, zombie i złośliwego nekromanty schemat: problem, picie/płakanie (w kolejności losowej) i rozwiązanie znalezione z pomocą przyjaciół, w okolicach połowy książki, zaczął mnie mocno nużyć. Ale jeśli ktoś lubi bohaterki w opałach, które bez chłopa ani rusz, to powinien mieć lepsze wrażenia po lekturze…
Słabiutki przeciętniak
—————————————————————————————————————————————————————- by K.Wal
A mnie wbrew wszystkiemu podobała się książka o płaczliwej studentce, która lamentuje mimo tego, że świat podsuwa jej pod nos całkiem niezłe frukta. Owszem, schemat działania panienki jest wkurzający, I fakt, że ostatnio obrodziło nam w literaturze fantasy zwłaszcza tej zza wschodniej granicy studentkami którym się życie komplikuje. Z drugiej strony nie za wiele jest książek, przy których czytelnik tak po prostu odpoczywa. Lektura lekka, łatwa i przyjemna, którą szybko się czyta i łatwo się zapomina. O ile wiem, autorka planuje kolejne tomy o przygodach Olgi. Pewno po nie sięgnę, bo mimo wszystko trochę żal mi kasy na takie przeciętniaki. A z drugiej strony… bo to jeden gniot już kupiłam?
Śmieszny, lekki, niedorobiony przeciętniaczek