Odkąd Swietłana Aleksiejewicz została laureatką Nagrody Nobla, czytanie jej książek stało się modne, “cool” i w dobrym tonie stało się nadmienianie z poważną miną -“czytał właśnie Aleksiejewicz” oraz dorzucenie kilku komunałów na temat jej pisarstwa. Jak to leciało? Poruszające. Bolesne. Gorzkie… I tak dalej i w tym stylu. Nie gustuję w modach, nawet czytelniczych, ale jak już nadarzyła się okazja zapoznać z kolejną książką autorki – to czemu nie skorzystać? I tak wzięłam się za lekturę Cynkowych chłopców.
Cynkowi… są w pewnym sensie podobni do Czarnobylskiej modlitwy. To zresztą słowa samej autorki która powiedziała: “W każdej kolejnej książce z uporem robię to samo – zmniejszam historię do wymiarów człowieka.” I to chyba najlepsza recenzja jej książek. Zaangażowana społecznie proza z okrutną wręcz dokładnością, pokazuje nam wielkie wydarzenia z perspektywy zwykłego szarego obywatela – bardzo malutkiego człowieczka który dostał się w tryby “historycznych wydarzeń” i jest przez nie miażdżony. Tak było w Czarnobylskiej modlitwie tak jest i w Cynkowych chłopcach. Fajnie ogląda się hollywoodzkie filmy o wojnie. Nieźle czyta powieści wojenne. A jak czyta się relacje matek, żon, sióstr do których wrócili ludzie których reżim wpakował w piekło wojny?
To potworna lektura. Dla niektórych z moich znajomych jeszcze gorsza niż Czarnobylska modlitwa. Zaczyna się “niewinnie”. Im dalej jednak w głąb tym więcej bólu cierpienia, goryczy,tym bardziej narasta groza. Mogę tylko podziwiać autorkę i dziękować jej, że przyjęła dla nas i za nas, te wszystkie opowieści. Takie zwyczajne, takie proste. Takie potworne. Opowieści ludzi których zmiażdżyła nie tylko wojna. Bo wielu z nich zmiażdżył tak naprawdę system. I świadomość tego, że dali się okłamać. Że ginęli i cierpieli po nic. Ginęli i cierpieli niewyobrażalne męki dla ambicji generałów, aparatczyków, genseka. Taka wiedza okaleczyła ich równie, jeśli nie mocniej niż fizyczne rany, niż to co widzieli.
To koszmarna lektura. Ale trzeba ją po prostu przeczytać. Nie po to by być modnym, czy by epatować swoją wiedzą i “wrażliwością”. To po prostu trzeba wiedzieć. Jak działa ten cholerny świat.