Wszyscy wiemy o zbrodniach popełnionych przez nazistowskie Niemcy. Trzeba o nich pamiętać, choć nie wierzę by ta pamięć nauczyła czegokolwiek tych którzy są na ten rodzaj ideologii podatni, lub którzy postanowili związać swoją karierę z tą czy inną odmianą totalitaryzmu. Wszak na własne oczy możemy się przekonać jak bardzo władza, propaganda, a jeszcze bardziej pragnienie “zemsty” na “onych którym się udało” potrafi wypaczyć ludzkie sumienia. Zostawmy jednak politykę i sytuację w naszym kraju bo nie o tym ten blog, a o książkach. Dokument “Obciążeni. Eutanazja w nazistowskich Niemczech” ukazuje nam to oblicze nazizmu o którym świat dziwnym trafem bardzo stara się zapomnieć. Chodzi o zagazowanie ponad 70 tys. Niemców, których jedyną “winą” była szeroko pojęta niepełnosprawność i związana z tym “nieprzydatność dla systemu. Nie jest to łatwa lektura, bowiem prócz ukazania jak łatwo zalegalizować morderstwo z mocy prawa – wystarczy pojemna definicja “istot niewartych życia”, nieużytecznych z ekonomicznego punktu widzenia, wręcz zużywających cenne zasoby, ukazuje również ambiwalencję rodzin ofiar, ich niejako milczące przyzwolenie na działanie państwa. Wszak działająca z iście niemiecką precyzją maszynka przewidywała pewien okres “karencji” pomiędzy przewiezieniem do zakładu śmierci, a samym zagazowaniem – właśnie po to, aby nie dopuścić do zabicia tych o których energicznie upominały się rodziny. Ci, których los okazał się nieobojętny dla najbliższych byli cofani niemal spod samych drzwi komór. Ci o których nie upominał się nikt ginęli. Przerażające jest nie tylko czytanie o ideologicznych fikołkach, o planowaniu etapów i rozwiązań tak aby były odpowiednio skuteczne i wydajne. Przerażające jest nie tylko czytanie o rozpaczy i bezradności skazanych na śmierć i ich łudzeniu się, że może jednak okażą się przydatni. Najbardziej przerażające jest czytanie o rodzinach wykonujących gest Piłata: “róbcie co uważacie za stosowne, tylko tak, żebyśmy o niczym nie wiedzieli. Napiszcie nam, że zmarli na cokolwiek”
Człowiek człowiekowi… Rodzina, członkowi rodziny zgotowała ten los. Może dlatego do dziś tak niewiele jest informacji na ten konkretny temat, a rodziny ofiar są bardzo niezadowolone, że wyciąga się tamte historie i nie życzą sobie podawania nazwisk ich krewnych – ofiar nazistowskich Niemiec. Bo gdzieś w tle zawsze pozostaje pytanie: ” dlaczego nie staraliście się tak bardzo jak rodzina tego czy tamtego – skoro cofnięcie wyroku śmierci było możliwe, czemu wasz krewny zginął”? I właśnie dlatego warto by takie – jakże trudne książki powstawały. Jako hołd ofiarom. I jako przypomnienie dla współczesnych Piłatów, że “niewiedza” nie jest żadnym usprawiedliwieniem.