Bowden Oliver – Assassin’s Creed. Tom 7. Pojednanie

 

Kilka lat przed wybuchem Rewolucji Francuskiej buldogi, jak zwykle, gryzą się pod dywanem. I to nie tylko tym oficjalnym i bardzo widocznym, ale też pod tym należącym do tajnych stowarzyszeń. Tym razem w centrum wydarzeń znajdują się żona i córka wielkiego mistrza templariuszy.
Pojednanie jest oficjalnie siódmym tomem w serii
Assassin’s Creed, chociaż znajomość poprzednich nie jest zbytnio istotna. Owszem, są w książce mniej lub bardziej mgliste odniesienia do gier i pozostałych książek, ale nie mają wpływu na fabułę Pojednania. Z drugiej strony wypadałoby wiedzieć o co chodzi w odwiecznym konflikcie Assassynów i Templariuszy (ale do tego wystarczy znajomość choćby jednej z gier), bo bez tego fabuła będzie miała jeszcze mniej sensu…
Fabuła podana w nawet ciekawej formie – pamiętników Arna, który czyta pamiętniki Elise – jest oparta na samograju starym jak świat, czyli zemście. Niestety, motyw sprzyjający wartkiej akcji tu jest podany w formie pourywanych fragmentów niezbyt dynamicznej akcji, przerywanych często gęsto cierpieniami młodej werterki czyli Elise. Nasze heroina jest zresztą jednym z największych problemów powieści. Antypatyczną egoistkę, wiecznie zapatrzoną w czubek własnego nosa jeszcze mogłabym przeżyć, ale hipokrytki wiecznie popełniającej te same błędy, już nie bardzo. Pomijam to, że dziewczę zachowuje się na wskroś współcześnie i nijak nie pasuje do epoki. Zresztą epoka też jest tylko ładnym tłem, o którym autor przypomina sobie od czasu do czasu. Szkoda, w końcu rewolucja dawała dużo więcej możliwości fabularnych, ale niech będzie, że autor musiał się trzymać fabuły gry (w tę część akurat nie grałam, ale powiedzmy że jest to możliwe wytłumaczenie). Arno też niespecjalnie pomaga – jest sztampowy i bezbarwny, ale w porównaniu z innymi postaciami wręcz tryska charakterem. Pozytywnie wypada jedynie mentor Elise, który jest postacią ciekawą i umiejącą korzystać z mózgu.
Oczywiście mamy obowiązkowy wątek miłosny, który jest tak bardzo naciągany, nieprawdopodobny i „instant”, że zaczyna być groteskowy. Czytając te fragmenty książki miałam wrażenie, że ktoś powyrywał strony w powieści, a to co zostało nijak nie chciało się skleić w sensowną całość.
Brak klimatu (jakiegokolwiek, o klimacie epoki nie ma co marzyć), główna bohaterka, którą należałoby zastrzelić dla dobra otoczenia, nudna historia o zemście i miłość podyktowana imperatywem narracyjnym. Brrrr… odradzam zdecydowanie.
Gniot.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *