(3,5 / 5)
Bardzo lubię książki, które starają się pokazać historię, mniej lub bardziej dosłownie, od kuchni. Skupiające się bardziej na zwykłych ludziach, codziennym życiu czy wyglądzie miast, niż na przełomowych wydarzeniach. A że jest to kolejna książka z takiej serii postanowiłam spróbować, mimo że starożytny Egipt nigdy mnie jakoś szczególnie nie interesował.
Mimo tego braku zainteresowania bawiłam się bardzo dobrze przy lekturze i dowiedziałam się sporo ciekawych rzeczy przy okazji. Autorka, specjalistka od historii Egiptu, po krótkim wstępie – sensownym i skondensowanym – zabiera czytelnika na wycieczkę po Tebach za czasów rządów Amenhotepa III, czyli około roku 1360 p.n.e. Chociaż bardziej niż przewodnik turysty jest to broszurka dla nowego mieszkańca: dowiadujemy się jak znaleźć pracę i mieszkanie, co i gdzie można kupić. Gdzie się leczyć, modlić, a nawet co zwiedzać w pobliżu. Jak można spędzać święta i gdzie szukać akuszerki. I jeszcze kilku innych rzeczy, które mogą się nowemu mieszkańcowi przydać, a wszystko to podane lekkim stylem, bez wymuszonych żartów i wodolejstwa.
W porównaniu do W mieście, na dworze, w klasztorze. Jak przetrwać w średniowiecznej Anglii wersja egipska wypada trochę gorzej. Styl autorki nie jest aż tak lekki i beletrystyczny a rozdziały przechodzą z jednego w drugi mniej płynnie. Niestety minus za redakcję, która przepuściła ilustrację podpisaną „sm3 t3wy”, co jest co prawda kodowym oznaczeniem hieroglifu, ale czytelnikowi raczej nie powie nic sensownego. No chyba, że tak było w oryginale z jakiejś dziwnej przyczyny. Ale nie wierzę, że z oryginału wynikało, że dwóch mężczyzn spłodziło córkę. Takie cuda, to się nawet w starożytnym Egipcie nie zdarzały.
Sympatyczna lektura, nie tylko dla zainteresowanych Egiptem.