“Uprowadzony” to druga książka z cyklu tego autora, połączonego postacią Jacka Reachera, byłego oficera żandarmerii armii amerykańskiej. Pochodzi z roku 1998 i była wcześniej wydawana w Polsce także pod tytułem “Umrzeć próbując”. Wcześniej opisywałem tutaj pierwszą część tej osobliwej, 20-częściowej już sagi (“Poziom śmierci”), wyrażając obawę, czy czasem nie jest to dwadzieścia tych samych historii. Niestety, wygląda na to, że coś jest na rzeczy – bohater tych dzieł, Jack Reacher, były żandarm US Army cały czas prezentuje swoje umiejętności komiksowego nadczłowieka: obsługa wszelkiego rodzaju broni, obezwładnianie i zabijanie złych ludzi gołymi rękami jak również wszelkiego rodzaju przygodnymi przedmiotami, taktyka, psychologia przestępcy, ofiary oraz wysokich urzędników państwowych i co tam jeszcze… A, tak – jeszcze mamy bezwzględną lojalność i oddanie wobec pewnej młodej agentki FBI, będącej – cóż za zbieg okoliczności – córką Szefa Połączonych Sztabów armii amerykańskiej i chrześnicą samego prezydenta USA. Oczywiście są jeszcze źli ludzie – obrzydliwi separatyści, którzy chcą oderwać od Stanów Zjednoczonych jakiś osobliwie odludny kawałek najbardziej wieśniackiego stanu Montana, choć właściwie nie wiadomo po co, na co i dlaczego. Te czarne charaktery, oprócz tego, że są z założenia źli i okrutni, są jeszcze idiotami, bo jak inaczej nazwać takich, którzy potrafią “skołować” przeciwlotnicze rakiety Stinger, ale nie widzą potrzeby załatwienia sobie krótkofalówki o sensownym zasięgu i można im odciąć wszelką łączność odłączając jeden kabel telefoniczny… Poza tym mają na swoim terenie JEDEN komputer, który zabezpieczają w ten sposób, że klawiatura jest mechanicznie zablokowana drewnianymi obejmami zamykanymi na klucz… Eh, to były czasy – żadnych hakerów, cyberpolicji, cyberarmii … a siły zbrojne i wszystkie trzyliterowe agencje Ameryki działały tylko teoretycznie. No dobrze, to jeszcze coś o fabule – nasz bohater okazuje się mieć skazę osobowości, bo otóż boi się ciasnego tunelu w skale, gdzie można się posuwać tylko do przodu, bo do tyłu nie puści. Już się napaliłem na elementy horroru psychologicznego, a tu nic z tego – Jack Reacher elegancko przełamuje swój lęk i od tej pory nie będzie już się obawiał tych ton skały nad sobą. Poza tym standardowo – nasz samotny kowboj – nadczłowiek w czasie akcji zabił kilka tuzinów bohaterów pobocznych oraz uwiódł swoimi zdolnościami, wyszkoleniem i osobowością ową młodą damę, chrześnicę prezydenta (ale uwiódł tylko raz i to w nie najciekawszym entourage’u). A żeby móc nadal zajmować się swoim standardowym zajęciem, tj. włóczeniem się po prowincjonalnej Ameryce, przekonał ją dodatkowo, że tak naprawdę to ona kocha swojego przełożonego w FBI i powinna się czym prędzej do niego wprowadzić. Buuuu, boli…
Czyta się tę kolejną historię nawet potoczyście, ale fabularne nonsensy w rodzaju blokowania leśnych dróg wysypywaniem na nie ton gruzu (skąd wziąć gruz na takim odludziu?) i opisy cudownych broni Ameryki, które w użyciu okazują się może i efektowne, tylko zadziwiająco mało efektywne, mocno w lekturze przeszkadzają – przynajmniej mnie.
Póki co, dam sobie zatem spokój z kolejnymi tomami tych niestworzonych historii ze sfer emerytalno-żandarmeryjnych.