Obrodziło mi latoś na półce książkami które zazwyczaj wrzuca się do worka z napisem “literatura kobieca” . Konia z rzędem temu, kto mi powie, skąd u licha wzięło się takie określenie i co naprawdę oznacza? Czy to kiepski wyciskacz łez, straszliwe romansidło, czy, po prostu książka napisana bardzo emocjonalnie? Czy to książka napisana przez kobietę dla kobiet? A może wcale nie? Czy zawsze takie określenie jest piętnujące? Czy powinno takim być? Oto pytania, które przy okazji lektury Amerykańskiego lata przemknęły mi przez głowę. Amerykańskie lato, to opowieść wielowątkowa, dziejąca się zarówno tu i teraz jak i w retrospektywie, podejmująca tematy uniwersalne – dojrzewania, samodzielności, odpowiedzialności czy wychowania. Bohaterowie i ich losy zmuszają nas do zastanowienia się kiedy wychowanie zamienia się w hodowlę, co jest lepsze dla dziecka – doskonała szkoła z internatem stale zajęty czas, także w wakacje, czy ciepły rodzinny dom. Jeden z bohaterów Bobby to potomek znanej i bajecznie bogatej rodziny rządzonej twardą ręką przez babkę Bobbiego. Sam Bobby został przez tę babkę… kupiony od matki. I wychowany czy raczej wyhodowany na godnego następcę babki. To właśnie to wychowanie i bunt przeciwko niemu stają się osią dramatu jaki rozegra się na kartach powieści i późniejszych wyborów wszystkich bohaterów. To także powieść o tym jak bardzo rzeczywistość różni się od marzeń i wyobrażeń – główna żeńska bohaterka Penny wyjeżdża na wymianę studencką z niewielkiej miejscowości w Walii do wymarzonej Ameryki. Rzeczywistość jaką napotyka daleka jest od kolorowego slajdu “amerykańskiego snu” . Spotkanie dwójki bohaterów zaowocuje dramatycznymi wydarzeniami które raz na zawsze przekreślą wszelkie plany i marzenia. W tle mamy jeszcze wojnę w Wietnamie i trudne pytania o los młodych ludzi rzuconych i zdeformowanych przez ten konflikt. Całość podana bardzo sprawnie, ładnym językiem, momentami “jeżdżąca” po emocjach czytającego. Czyta się Amerykańskie lato przyjemnie, choć konieczność przerwania lektury nie wywołuje napadu irytacji. Można z narracji łatwo wyskoczyć i równie łatwo powrócić do lektury. Jeśli ktoś chce, tak jak ja – postawi sobie przy okazji czytania tej książki różne pytania – kto nie zechce – zapewne przeczyta te książkę jako przyjemne, dobrze napisane wakacyjne czytadło. I obie postawy będą jak mniemam prawidłowe.