Do przeczytania książki, której podtytuł równie dobrze mógłby brzmieć: manifest feministyczny zachęciło mnie nazwisko autorki. Diane Ducret kojarzy mi się z Kobietami dyktatorów, które może nie były lekturą idealną, ale na pewno były ciekawe i dobrze opracowane historycznie.
Zakazane ciało to historia… waginy. Czasem śmieszna (bo jak tu poważnie traktować „wierzgające zwierzę”, czy „bramę przez którą diabeł dostał się na ziemię” albo „odwróconego mężczyznę”), czasem straszna, bo zagadnienia związane z medycyną kobiecą w zasadzie nie istniały (próby medycznego i racjonalnego podejścia raczej nie były podejmowane). Trzeba przyznać, że autorka zrobiła solidne badania historyczne i w książce jest dużo faktów i ciekawostek związanych z tematyką.
Niestety… dosyć suchy styl znany z Kobiet dyktatorów autorka momentami próbuje urozmaicić żartami, które są tak wymuszone, że aż zęby cierpną, ale na to jeszcze by można było przymknąć oko. Większym problemem jest to, że pisze pod tezę. A tezą są źli mężczyźni rządzący światem i kobietami. Pod tę tezę jest dobrana część materiałów (np. autorka wspomina o obrzezaniu w celach medycznych, ale nie zająknie się nawet o współczesnych obrzezaniach kobiet w celach… mało medycznych), co również dałoby się przeżyć – opisane fakty są jednak częścią historii społeczeństwa i są na tyle ciekawe, że podczas czytania brak jakichś informacji niezbyt przeszkadza. Gorzej, że skupia się mocno na Europie i Stanach, a pozostałych krajów używa jako pozytywnego kontrastu, co trochę wypacza obraz sytuacji. Bo w końcu kobiety w Indiach mają fajnie, bo tam mają Kamasutrę! A te w Europie są ciemiężone, bo Kamasutry nie było. No tak jakby… nie bardzo?
Niestety autorka przy każdej okazji (czyli w zasadzie przy każdym rozdziale) stara się też tezę udowodnić własnym komentarzem, ignorując realia historyczne, zwyczaje danego kraju i to czy teza pasuje do opisanych sytuacji. „Mężczyźni są źli i wykorzystują waginę” i kropka. Może jak powtórzy się to wystarczająco wiele razy to czytelnicy uwierzą. Owszem światem rządzili mężczyźni, owszem kobiety były obywatelami drugiej kategorii. Ale dosyć trudno udowodnić że niewiedza i ignorancja wynikały z obsesji seksu i władzy, a nie na przykład ze strachu? niezrozumienia? poziomu nauki? kultury danego kraju?… Równie trudno udowodnić taką tezę przy fragmentach bardziej współczesnych, opisujących społeczeństwa demokratyczne, gdzie tajemnicza „władza” (wybrana w wyborach) pomiata biednymi kobietami (które na rzeczoną władzę głosowały).
Tłumaczenie też pozostawia trochę do życzenia, momentami miałam wrażenie że srom/pochwa są używane zamiennie niezależnie od sensu zdania, a niektóre sformułowania np. „paznokieć wielbłąda” są bardzo kreatywnym tłumaczeniem.
Mimo wszystko przeczytać warto, trochę za dużo tu pisania pod tezę i temat stanowczo nie został wyczerpany, jednak fragmenty historyczne i ciekawostki są na tyle ciekawie i wciągające, że całość czyta się dosyć przyjemnie.