Elsberg Marc – Helisa


1 out of 5 stars (1 / 5)
Po przeczytaniu Blackout nie miałam wielkiej ochoty sięgać po kolejne książki autora. Kiedy jednak Helisa wpadła mi w ręce postanowiłam spróbować. Może inna tematyka sprawi, że autor trochę inaczej podejdzie do konstrukcji książki. Niestety, dostajemy na dobrą sprawę powtórkę z rozrywki.

Mieszanka wykładów na temat genetyki, narad taktycznych i politycznych, akcji policyjnych, ucieczek i pościgów, nasiadówek w sztabie i spotkań rodzinnych zamiast popychać do przodu akcję spowalnia ją niepotrzebnie. Rozwleka powieść i rozmienia wątki na drobne, kompletnie niepotrzebne fragmenty. Dokładnie tak, jak to było w Blackout. I dokładnie tak, jak w Blackout wszystko to jest powielone przez perspektywy postaci – speca od genetyki, politycznej wysłanniczki, pary próbującej mieć dziecko, szefa kliniki i jeszcze paru innych bohaterów, którzy pojawiają się na jeden, dwa rozdziały, by zniknąć w fabularnej próżni. Przeskoki między tematami i perspektywami są kompletnie losowe i pozbawione rytmu – tu dostajemy rozdział na jedną stronę, tu na dwie, gdzie indziej na trzydzieści.
Tak samo jak w Blackout całość jest po prostu za długa (skrócenie całości do 1/3 objętości sprawiłoby, że byłaby to dwa razy lepsza książka). Od dialogów cierpną zęby, bo bohaterowie omawiają rzeczy oczywiste albo dyskutują o rzeczach nieistotnych fabularnie, a wszystko recytują jakby występowali w kiepskim teatrze. Wszyscy bohaterowie są papierowi, pozbawieni charakteru i absolutnie nijacy. Poza Genem, który jest sztampowy w trochę inny sposób.
Od Blackout Helisę odróżnia tematyka i niestety nie jest to zmiana na plus. Awaria sieci elektrycznej nie była może zbyt oryginalnym pomysłem, ale jej efekty były przemyślane, prawdopodobne i dość łatwe do uwierzenia. W Helisie autor skupia się na manipulacji DNA, by wyhodować szybsze, wytrzymalsze i bardziej inteligentne dzieci.
Już punkt wyjściowy wymaga sporego zawieszenia niewiary. A potem jest tylko gorzej. Geniusze popełniają błędy, które są wygodne dla fabuły, żeby jakoś popchnąć akcję do przodu. Całość jest podana w tonie i klimacie teorii spiskowej. A zachowanie dziesięcioletnich geniuszy i ich opiekunów sprawia, że nie wiadomo czy po prostu odłożyć książkę z niesmakiem, czy jeszcze wyrzucić ją przez okno.
Nudne to było straszliwie, przegadane niewyobrażalnie i podane w stylu portalu plotkarskiego.
Odradzam. Również tym, którym podobał się Blackout, bo zmiana tematyki zdecydowanie nie pomogła, raczej sprawiła, że zamiast kategorii postapo bez kataklizmu fabuła skręca dużo bardziej w kierunku: teoria spiskowa prosta jak konstrukcja cepa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *