(1 / 5)
Drugi tom Kronik Jennifer Strange to… więcej tego samego. I to niestety na wszystkich frontach, od wad zaczynając.
Fabuła tym razem nawet nie udaje, że jest o czym innym niż skorumpowani władcy i równie skorumpowani przedsiębiorcy. Temat niby ciekawy jak na książkę dla młodzieży, ale to już było w tomie pierwszym. Co prawda od początku wiadomo, że Jennifer ma tym razem problem trochę większy niż jeden smok, bo musi się upewnić, że powracająca magia nie wpadnie w ręce, w które wpaść nie powinna. Ale schemat rozwiązywania problemu jest dokładnie taki sam jak w poprzednim tomie.
Styl autora nadal jest wymuszony i sztuczny, widać wyraźną inspirację Pratchettem, ale efekty tej inspiracji są raczej marne. Jest co prawda kilka ciekawych pomysłów, które już pojawiły się w pierwszym tomie, ale ani nie dostajemy niczego nowego, ani potencjał świata nie zostaje wykorzystany. Dzięki temu, że świat już trochę znamy zostaje nam oszczędzone przydługie wprowadzenie. Ale niestety nic nie wnosi powiewu świeżości – postacie i rozwiązania są już znane z poprzedniego tomu. Co prawda kilku poprzednio tylko wspomnianych bohaterów dostaje trochę czasu ekranowego, ale nie wnoszą nic. Czasem są tylko elementem komicznym, czasem barwnym elementem wystroju wnętrza.
Brakuje emocji czy napięcia. Nawet w zamyśle epicki finał, który na dodatek ma wprowadzony przez autora licznik czasowy, potrafi wywołać ziewanie.
I tak jak w pierwszym tomie jedynym punktem pozytywnym jest sama Jennifer: rozsądna, niemagiczna, pokonująca przeciwności sprytem w magicznym świecie. A mogłaby to być fajna książka dla (młodszej) młodzieży, bo niektóre pomysły, zaczynając od Kwarkostworów i latających dywanów, są naprawdę fajne. Jeśli tylko zostałoby to inaczej napisane, a potencjał świata bardziej wykorzystany.
W sumie całe szczęście, że SQN nie wydał ostatniego tomu. Jeszcze by się okazało, że leży, tak jak ten, zapomniany gdzieś na półce i postanowiłabym przeczytać… A zdecydowanie mogłabym w tym czasie czytać coś lepszego.
Nie jest to najgorsza książka, ale jest sporo o wiele lepszych – zarówno jeśli chodzi o humor, jak i fabułę.