(1 / 5)
Wyobraźcie sobie pełnego energii kaznodzieję, takiego rodem z amerykańskich filmów i seriali: tu fajerwerki, tam chór gospel, a człowiek w kolorowej szacie potrząsa wężami i z pełnym przekonaniem mówi coś o Jezusie, krzycząc od czasu do czasu „alleluja”. Do tego wyobraźcie sobie pełnego energii i dobrych chęci szkoleniowca, który z przekonaniem mówi wam, co macie zrobić, żeby osiągnąć dobrobyt i pełnię szczęśliwości, ale nie mówi wam ani dlaczego macie podjąć kolejne kroki, ani, tak naprawdę, po co.
Autor jest skrzyżowaniem obu.
Grzmi z ambony z entuzjazmem i pełnym przekonaniem, że niezdrowa żywność powoduje raka, spadek inteligencji, agresję, uzależnienie od narkotyków, ADHD, cukrzycę i nudę. I apokalipsę pewnie też. I żeby temu zapobiec – temu, czyli każdemu z wymienionych problemów z osobna i wszystkim naraz – każdy z nas powinien: przestać spożywać alkohol, tłuszcze, produkty odzwierzęce i wysoko przetworzone. I przejść na spożywanie wody, orzechów i zieleniny wszelakiej. Najlepiej już zaraz i natychmiast. I alleluja!
Przyznaję, że w momencie jak przeczytałam, że ser jest żywnością wysoko przetworzoną i że miód jest szkodliwy dla zdrowia (generalnie i po całości) zaczęłam traktować książkę jak kabaret do czytania i zaczęłam się całkiem nieźle bawić.
Niestety Zbrodnie to pozycja dość mocno problematyczna.
Po pierwsze, bardzo widoczne jest to, że była napisana z myślą o Amerykanach i amerykańskim rynku. Zaczynając od statystyk – 80% społeczeństwa z nadwagą i spory procent ludzi żywiących się fast foodem cztery razy w tygodniu. Przez niektóre składniki czy produkty, które za oceanem mogą być szkodliwe, a w Europie już niekoniecznie, np. „ulepszacze” do mąki chlebowej, które szkodliwe są, a które są zakazane w całej Europie. Czy też wspomniany wcześniej ser.
Po drugie – autor (autor czyli Fuhrman, drugi pan jest odpowiedzialny za rysunki) ma rację (żywność przetworzona zdrowa nie jest), ale sposób w jaki przekazuje argumenty jest absolutnie niestrawny i może sprawić, że czytelnik odrzuci i argumenty, i koncepcje. Zresztą trudno tu mówić o argumentach – autor podaje czytelnikowi wnioski, często poparte statystykami z powietrza, i żąda zmiany trybu życia. Najlepiej od wczoraj.
Sensowne argumenty niestety nie istnieją, a koncepcje i problemy współczesnego odżywiania – jak nadwaga spowodowana niedoborami jedzenia w poprzednich pokoleniach czy rodzaj współczesnego niedożywienia organizmu, kiedy mimo nadmiaru dostarczanych kalorii brakuje potrzebnych do funkcjonowania składników – są tylko mimochodem wspomniane. I nie są nigdzie wytłumaczone. Za to autor z chęcią grzmi na czytelnika ze swojej ambony, co jest irytujące, męczące i mało przekonujące.
Około 100 stron to przepisy na różne rodzaje zdrowych dań. Przepisy trzeba przyznać sensowne – szybkie i łatwe do wykonania. Ale nie jest to książka kucharska, żeby dla przepisów po nią sięgać. A dla reszty treści tym bardziej nie warto. Odradzam zdecydowanie.