Goldsworthy Adrian – Vindolanda (T.1 Vindolanda)

4 out of 5 stars (4 / 5) Historie dziejące się w czasach Cesarstwa Rzymskiego cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Cykle o legionistach, gladiatorach, możnych tamtych czasów wyrastają jak grzyby po deszczu. Jedne udane, drugie… takie sobie. Jednym z nich bliżej do naukowości, inne raczą nas historycznymi bzdurami od których aż włos się jeży. Do wyboru do koloru, każdy znajdzie coś dla siebie. Mnie tym razem trafiła się książka, której z radością wystawiam 4.
Adrian Goldsworthy to nie tylko znany historyk, ale również pisarz, którego książki czyta się z przyjemnością. Nawet te które nie są beletrystyką, bardziej nazwijmy to naukowe wciągają. Historia w jego wydaniu jest po prostu fascynująca. Nie inaczej jest z Vindolandią. Choć w założeniu jest to opowieść kryminalno – szpiegowska dziejąca się w czasach Trajana, to jej najmocniejszą stroną jest obraz życia legionistów w Brytanii. Bogaty w detale, bardzo prawdziwy opis ukazuje nam życie w legionie, który utknął na dalekiej prowincji. Klimat tu podły, warunki do życia takie sobie, ale legionowy dryl obowiązuje nadal. “Prawdziwych” rzymian również tu niewielu. Są za to Batawowie, są ludzie  z podbitych, bądź zhołdowanych plemion Brytów, są ludzie z kontynentu. Barwna mozaika ludzkich historii i charakterów wtłoczonych w trybiki rzymskiej machiny wojennej.  Tymczasem w dalekim Rzymie nie jest spokojnie. Po zamordowanym Domicjanie i słabym Nerwie rządy objął Trajan. Wszystko przebiegło w sposób pokojowy, ale pod przysłowiowym dywanem wrze i buldogi gryzą się po kostkach. Echa tych podgryzań docierają i do legionów stacjonujących w Brytanii. Zjawiają się nowi dowódcy, niezbyt zorientowani w sytuacji, za to bardzo zorientowani na odniesienie sukcesu, byle tylko zabłysnąć przed senatem. A w Brytanii też coś zaczyna się dziać.Tajemniczy druidzi wieszczą koniec świata, krwawy odwet na okupantach, wywołują burdy i podżegają do walki plemiona. Co ciekawsze, dysponują rzymską bronią i wiedzą o ruchach wojska. Centurion Flawiusz Feroks  dostaje zadanie  rozpracowania intrygi i wykrycia kto z możnych stoi za podjudzaniem Brytów do buntu. I tu pojawia się przysłowiowa łyżka dziegciu. Autor co chwila wspomina nam o wydarzeniach z przeszłości Feroksa, wydarzeniach które mają wpływ na teraźniejszość. Robi to na tyle często, że aż zaczęłam sprawdzać, czy przypadkiem nie czytam jakiegoś tomu drugiego? tak czy inaczej cały czas miałam irytujące wrażenie, że coś ważnego mi umknęło. Sam Feroks jako postać jest dziwnie płaski. Trochę jakby był pisany pod tezę  “cwany trep” po przejściach. Chciałoby się go polubić, ale cały czas miałam wrażenie sztuczności. Już bardziej prawdziwy wydawał się Windeks, postać teoretycznie drugoplanowa, typowy “swój chłop”. Wątek kryminalno – szpiegowski nie zachwyca, jeśli ktoś czytał uważnie nie był zaskoczony zakończeniem. Wątek miłosny wciśnięty nieco na siłę i niewiarygodny. Za to opisy batalistyczne – tak jak i opisy życia legionowego – doskonałe. Akcja może nie rwie do przodu z kopyta, ale  nie pozwala na przysypianie nad lekturą.

Pomimo mankamentów o których wspomniałam, przeczytałam z przyjemnością i już zerkam na drugi tom leżący na półce

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *