(3,5 / 5) Ta książka to debiut Autora – wrocławskiego stomatologa i znawcy (a także miłośnika) Karkonoszy. Opisuje więc góry, które zna i lubi – i wplata w ten krajobraz intrygę, właściwie bardziej sensacyjną niż kryminalną. Czego tam nie ma – na początek gauleiter Hanke, który uciekł samolotem z oblężonego Breslau tuż przed jego upadkiem w maju 1945roku, uwożąc tajemniczą skrzynkę i wybitny pisarz, noblista Gerhart Hausmann, mieszkaniec Agnetendorf (już niedługo nazwanego Jagniątkowem), który jakoby dostał rzeczoną skrzynkę na przechowanie, i który o pomoc w ukryciu tego skarbu poprosił swojego znajomego, właściciela schroniska nad Śnieżnymi Kotłami, górującego nad Kotliną Jeleniogórską. To jest retrospekcja i zawiązanie akcji.
Jest też pośredni plan czasowy – rok 1960. Niby jest już spokojnie, Niemcy dawno wysiedleni, w Jeleniej Górze mieszkają Polacy, a porządku pilnuje milicja. Przynajmniej oficjalnie tak jest, bo przeszłość nie jest taka łatwa do wymazania. Ten – niedokładnie wysiedlony, a udaje autochtona, ten – były szabrownik, a pilnuje teraz porządku, ów – na rozkaz został na tych terenach, wtopił się w tłum i czeka na znak. A w
górach – tam w ogóle jest różnie, daleko od wszystkiego – Polacy, Niemcy, Czesi i różne kombinacje pośrednie.
Najważniejszy w tej opowieści jest jednak plan współczesny, a bohaterem jest Maksymilian Rajczakowski, młody stomatolog z Wrocławia, który przyjeżdża w Karkonosze na listopadowy urlop. Chce go spędzić w schronisku nad Śnieżnymi Kotłami, które niedawno kupił jego wuj. Tyle tylko, że wujek miesiąc wcześniej spadł do Śnieżnych Kotłów – i nie przeżył. Młody dentysta nie wie jeszcze, że wpadł w sam środek ponurych wydarzeń sięgających swoimi korzeniami daleko w przeszłość. Ciekawe jest to, że Autor pokazuje powojenną „wymianę ludności” na tzw. Ziemiach Odzyskanych, w tym przypadku w Kotlinie Jeleniogórskiej i w Karkonoszach, zwłaszcza bezpośrednio po zakończeniu wojny – są jeszcze Niemcy, są już Polacy (choć jest też jeszcze ruski komendant), a do tego są Czesi – no i Wehrwolf, niemieccy dywersanci. Interesująca – choć mocno dyskusyjna – jest teza, że drugie, a może i trzecie pokolenie Wehrwolfu wciąż jest gotowe i czeka na znak… Trochę mi to zapachniało “ukrytą opcją niemiecką” i nie ukrywam nieco zepsuło smak lektury.
Jest też kategoria bohaterów „nieludzkich” – karkonoska przyroda, góry i schroniska. Karkonosze to specyficzne miejsce, gdzie tych schronisk „za Niemca” było dużo i większość z nich przetrwała do dziś. Do tego czeskie schroniska – a w Karkonoszach jest tak, że zarówno polskie, jak i czeskie schroniska działają bardzo blisko granicy,czasem to tylko kilkaset metrów od siebie, co nie znaczy, że łatwo jest z jednych dotrzeć do drugich. A tytułowe Schronisko – budynek nad Śnieżnymi Kotłami, istnieje tak rzeczywiście od dawna, ale w latach 60-tych zostało przebudowane na Radiowo-Telewizyjny Ośrodek Nadawczy i przez to stało się niedostępne turystycznie.
Pod piórem Autora jest to jak najbardziej obiekt turystyczny, co prawda jeszcze nieczynny, bo wujek Maksymiliana dopiero przygotowywał otwarcie po remoncie. I to w nim rozgrywają się najważniejsze wydarzenia powieści. No i dobrze – tyle o treści, pora na kilka słów o bohaterach. Maksymilian jest nieco nijaki. I jak na osobę inteligentną, dziwnie wolno łączy kolejne informacje. czytelnik już dawno wie co jest grane, a on jakoś… nie bardzo. Inni bohaterowie, no może poza nową dziewczyną Maksymiliana, to głównie pacynki popychający akcję do przodu. Szkoda, że postać Marty została tak słabo zarysowana, bo ma potencjał na mocną, ciekawą bohaterkę.
Sama książka zrobiła na mnie wrażenie precyzyjnie zaplanowanej – choć przez narrację lekko przebija konspekt. Zawiązanie akcji, różne plany czasowe, zapowiedź nieoczekiwanego, rozwinięcie, kulminacja pozorna, kulminacja właściwa, potem jeszcze próba zaskoczenia czytelnika (choć
ja akurat od początku domyślałem się, co to za tajemnica), a na koniec – miejsce dla zawiązania kontynuacji (Autor napisał jeszcze dwie książki z tej serii). Aha, i jeszcze trochę seksu, bo przecież w konspektach seks zawsze jest.
Jeżeli więc lubicie Karkonosze – możecie przeczytać, zobaczycie znane miejsca w nowym świetle. A jeżeli jeszcze tam nie byliście – zawsze możecie pojechać.