Silos to książka od której dostaję klaustrofobii. Klaustrofobii od wyobrażania sobie tego miejsca i pewnego rodzaju klaustrofobii psychicznej – od wyobrażania sobie tego koszmarnego, opartego na jednym wielkim kłamstwie społeczeństwa. Społeczeństwa, które dla najlepszych ma tylko jedną karę – śmierć. I jeszcze jedno przyprawiało mnie o duszności. To przerażająca świadomość, że scenariusz na jakim oparto książkę jest możliwy do zrealizowania w każdej chwili. Na świecie żyje wystarczająco wielu szaleńców i drani którym marzy się zabawa w Pana Boga… Ale Silos, to nie tylko klaustrofobiczna i przerażająca w swym prawdopodobieństwie wizja przyszłości. To również opowieść o tym, że każda nasza decyzja, czy tego chcemy czy nie, ma wpływ na nasze otoczenie. Na krewnych, przyjaciół, bliższych i dalszych znajomych. Na cały otaczający nas mikrokosmos. I choć czasem wydaje się nam, że jesteśmy tylko nic nie znaczącym motylem, to jednak nasze machnięcie skrzydłami może wywołać burzę, która zrujnuje czyjś świat. Takie oto filozoficzne myśli kołatały mi się po głowie, gdy odłożyłam Silos.
Tak więc książka wywołała we mnie wiele, nie zawsze najweselszych refleksji i myśli. Ale możecie się nie obawiać, nie jest to bynajmniej rozprawka filozoficzna. Oto mamy świat po katastrofie, choć nikt nie ma pojęcia jak do tej katastrofy doszło. Przez wizjery widać zatrutą pustą ziemię, jakieś ruiny w oddali i resztki ciał tych którzy zdecydowali się na wyjście na powierzchnię, lub zostali skazani na “czyszczenie”. Jest kłamstwo, które w pewnym momencie zaczyna nam przypominać kadry z nieśmiertelnej “Seksmisji”. Jest wewnętrzny świat silosa, a w nim społeczeństwo z pozoru zdrowe i normalne. I jest jedno wielkie nieprawdopodobne kłamstwo utrzymujące ten świat w kupie. A jeśli ktoś dotrze zbyt blisko prawdy – musi umrzeć. Jules, bohaterka Silosu jest kimś właśnie takim. Nauczona samodzielnie myśleć zaczyna zadawać pytania które nie podobają się rzeczywistym władcom Silosu. I będzie musiała zapłacić za to najwyższą cenę, zaś świat który znała, właśnie przez nią ulegnie zmianom.
Spotkałam się z opiniami, że autor trochę za długo wprowadza czytelnika w świat silosu, ja jednak nie odniosłam takiego wrażenia, choć nie ukrywam, był moment, że książkę odłożyłam i jakoś nie miałam ochoty do niej wrócić. Ale kiedy już wróciłam, nie chciałam jej znowu odłożyć. Nawet jeśli niektórzy bohaterowie są nieco papierowi, (Lucas), a rozwiązania (przynajmniej niektóre) przewidywalne do bólu, to jednak czyta się Silos z wypiekami na twarzy a po odłożeniu książki długo jeszcze się ją przeżywa, jak zresztą mieliście okazję się na początku tej recenzji przekonać.
Polecam
_____________________________________________________________________________________________________ Lashana
Silos jest ciekawostką – autor wydał książkę własnym sumptem w postaci ebooka, jednak ta dzięki poczcie pantoflowej zyskała taki rozgłos, że zaczęły się nią interesować wydawnictwa. Czy słusznie? Zdecydowanie tak, Silos jest lepszą książką niż wiele innych obecnie wydawanych.
Świat, może nie jakoś szalenie oryginalny, jest przemyślany zarówno pod względem socjologicznym jak i rozwiązań technicznych. Za każdym razem kiedy znajdowałam potencjalnego babola autor wyjaśniał i dopowiadał daną rzecz, czasem kilka rozdziałów później. Więc albo wszystko sobie przemyślał, albo miał naprawdę dobrą betę.
Jest jednak parę „ale”, pierwsze to bohaterowie. Jak jestem w stanie uwierzyć w Jules, główną bohaterkę – chłopczycę umiejącą myśleć, tak wyjątkowo papierowy Lucas, czy zalatujący disnejowskimi czarnymi charakterami Barnard, byli dosyć trudni do przełknięcia. Drugim było wprowadzenie do świata – trzeba przyznać że sensowne, zwierające dużo informacji i dające czas na ich przetrawienie, ale też trochę za mało ciekawe i niezbyt zachęcające do dalszego czytania.
I w sumie największy mankament, który może być kwestią odbioru, ale powtarza się w wielu recenzjach i komentarzach – książka kompletnie nie wciąga. Ba, momentami nawet nudzi. Odkładałam ją kilka razy i nie miałam najmniejszej ochoty wracać do lektury, nawet jeśli przerywałam w jakimś istotnym dla bohaterów momencie (ktoś zaraz miał zginąć).
Wszystko jest przemyślane, sensowne, całość skłania do refleksji, ale czegoś mi brakowało. Może lekkości stylu, szczypty humoru, bardziej prawdopodobnych bohaterów, którzy przykuliby mnie do lektury? Wszystkiego po trochu?
Jest to dobra książka, ale mam wrażenie, że czegoś jej brakuje.