(3 / 5)
Czwarty tom Nikity jest tak naprawdę początkiem nowej serii – Kronik sąsiedzkich, które już dorobiły się tomu opowiadań jako dodatku. Nikita odkąd została własną szefową zdecydowanie uważniej dobiera zlecenia, a przynajmniej stara się to robić. Tym razem w dość nietypowy sposób zostaje wynajęta do znalezienia zaginionego sąsiada i jego krewnych.
Trzeba przyznać, że warsztat autorki przeszedł dużą ewolucję od czasu pierwszej trylogii (i Dory). Nie ma anglicyzmów, ani Dorocentryzmu. Bohaterowie nie miotają się z byle powodu, a świat i historia dobrze się ze sobą łączą. Samo śledztwo jest nie tylko pretekstem do rozbudowy świata i pokazania sąsiadów Nikity, ale też dobrze wykorzystuje wątpliwe uroki Warsa. Poboczne postacie spotkane w trakcie poszukiwań są barwne, dodają humoru i uroku, nawet jeśli nie wnoszą za dużo do fabuły.
Całość jest przemyślana, toczy się wartko i dobrze się czyta.
Ale… jest to bardziej tradycyjne śledztwo w klimacie urban fantasy niż okazja do strzelanin i kopania tyłków. Przez to różnica między Dorą a Nikitą w ich nowych, dojrzalszych i ulepszonych wersjach się zaciera. Równie dobrze mogłaby to być historia śledztwa prowadzonego przez Dorę w Warsie. Nie byłoby zbytniej różnicy. Gdzieś w trakcie intrygi gubi się trochę charakter bohaterów, tym bardziej, że Nikita przyjmuje rolę, cóż… trochę policjanta na tropie, czyli Namiestniczki – Dory. Tu trochę sprawę ratuje rodzina rysiów, zwłaszcza jej żeńska część, bo naprawdę trudno byłoby ich pomylić z wampirami czy wilkołakami kręcącymi się w Thornie.
Afera jest skonstruowana tak, że nie jest potrzebna znajomość poprzednich tomów, co jest dobrym rozwiązaniem zarówno dla czytelnika jak i dla autorki. Niestety trzeba znać apokryfy, czyli tom opowiadań. Bo tuż przed początkiem Afery coś się stało. Owo tajemnicze coś jest nie tylko wspominane często-gęsto, ale też determinuje wygląd i zachowanie Nikity w trakcie powieści. A jeśli czytelnik chce poznać szczegóły, musi rzeczone opowiadania zakupić. Tylko i wyłącznie w sklepie wydawnictwa. Ałć. To się zdaje odcinaniem kuponów nazywa. Bo jak powieść nie powinna mieć nadmiaru wątków, które mogłyby zepsuć rytm i spowalniać akcję, tak w tym wypadku jakiś prolog dałoby się wcisnąć. Tym bardziej, że te 400 stron trudno nazwać cegłą.
Z obu serii Jadowskiej podobała mi się jedna książka – Akuszer Bogów. I Afera jest równie dobra, chociaż już w innym stylu i klimacie. Nikita i Robin dają się lubić, postacie drugoplanowe są barwne i w zależności od potrzeby dodają trochę dramatyzmu lub szczyptę humoru. Intryga toczy się wartko. Głównym minusem są retrospekcje mające dodać tajemniczości i wpadanie Nikity w rolę detektywa, chociaż w odbiorze to nie przeszkadza, zwłaszcza jeśli dla kogoś będzie to pierwsze spotkanie z twórczością Jadowskiej.
Sympatyczne, lekkie czytadło. Jako przedstawiciel gatunku całkiem dobre, ale minus jedna gwiazdka za apokryfy.