(2,5 / 5)
Próby to zbiór opowiadań, a właściwie zbiorek – na trzystu stronach dostajemy trzy teksty. Wszystkie mocno związane z Aferą na tuzin rysiów.
Czym karmię swoje demony dzieje się przed akcją powieści i jest często w niej wspominane. Na dodatek determinuje niektóre wybory i zachowania bohaterki, ale autorka w powieści nie zdradza czytelnikowi co się właściwie stało.
Ręce pełne rysiów dzieją się w trakcie powieści i pokazują przygody Rafała i Anny, postaci które pojawiły się po raz pierwszy w Dyni i Jemiole, a które zostały opiekunami stada dzieci, które od czasu do czasu zmieniają się w koty. I które mają bardzo koci charakter.
Haczyki w sercu zamyka wątki z Afery i z Czym karmię i skupia się mocno na Brynjarze.
Nie rozumiem czemu pierwsze i ostatnie nie zostały częścią Afery, jako prolog i epilog. Powieści by to nie zaszkodziło, wręcz przeciwnie.
W Demonach Nikita ochrania spadkobierczynię magicznego jubilera, która chce się rozwieść. I zlecenie nie idzie do końca tak, jak planowała. Opowiadanie mnie nie przekonało. Nie jest to zły tekst, wręcz przeciwnie – jest to całkiem klimatyczny kawałek sensacji w wersji urban fantasy z lekkim twistem. Ale kompletnie nie widziałam tego wpływu, który, według uwag w powieści, historia miała wywrzeć na Nikitę. Tych emocji zabrakło. Owszem, są gdzieś tam między jedną a drugą strzelaniną wspomniane, ale nie kupuję ani ich intensywności, ani długotrwałego wpływu.
Ręce pełne rysiów jest tekstem sympatycznym, ale kompletnie niepotrzeb… ekhem, znaczy nieistotnym z punktu widzenia konstrukcji powieści. I wszelkie próby umieszczenia go w Aferze, nawet rozdzielonego na mniejsze części, popsułyby tempo. Tym bardziej, że opowiadanie skupia się głównie na Annie i Rafale – postaciach sympatycznych i mających fajną dynamikę, ale powieściowo mocno trzecioplanowych. Sympatyczni są na tyle, że z chęcią poczytałabym więcej o obojgu, a zwłaszcza o Annie (rozsądna, twarda kobieta, która nie ma kompleksu superbohatera ani potrzeby bycia suką, żeby udowodnić jaka to jest twarda, jest miłą odmianą). Ale jeśli chodzi o fabułę, ten tekst wnosi niewiele i jest tylko sympatycznym dodatkiem. Naprawdę dałoby się bez niego obejść.
Haczyki to najkrótsze i w sumie najlepsze opowiadanie ze zbioru. I naprawdę byłoby dobrym epilogiem Afery. Jakoś tak się składa, że Jadowskiej wychodzą najlepiej sceny dziejące się w Walhalli. Jakaś magia wikingów czy coś.
Zawiodłam się. Nie dość, że autorka wymusza na czytelniku zakup zbioru, to jeszcze opowiadanie, które powinno w nim być najbardziej istotne jest… niezłą sensacją i niczym więcej.
Całość to sympatyczna lektura na jeden wieczór, ale powinna być czytana na przemian z Aferą, a taka kombinacja jest irytująca.