(3,5 / 5)
Dwa cyrki połączone przymusowo w poprzednim tomie przemierzają na tourne magiczne ziemie. Kiedy uciekają przed burzą do miasta stroniącego od cyrku i magii, przypadkiem pakują się w jeszcze większe kłopoty niż początkowo przypuszczali.
Jadowska zaczyna od ważnego tematu jako osi fabuły, a potem dokłada kolejne i kolejne. A potem dopycha kolanem jeszcze kilka między okładki książki. I jeszcze jeden. I jeszcze kawałek. Nie przypuszczałam, że można w jednej, niezbyt grubej książce, upchnąć tyle morałów. Ale jakoś się udało. A żeby było śmieszniej – to nawet działa, a fabuła jest ułożona tak, że te morały trafiają do czytelnika, ale nie ma się wrażenia, że dana scena jest tylko po to, żeby autorka mogła rzucić pogadanką i wnioskiem. Z wyjątkiem głównego wątku, ale w tym wypadku ma to sens i na dodatek dobrze łączy się z poprzednim tomem i jego wydarzeniami.
Jest trochę śmiechu, trochę wzruszeń, sporo przygód i walka z czasem. Na dodatek autorka zdecydowanie nie poszła po linii najmniejszego oporu i nie zafundowała czytelnikom kolejnych przepraw z przedstawieniem cyrkowym i/lub elfami, ale poszła w całkiem innym kierunku i chwała jej za to. Fabuła toczy się wartko, nowe postacie są barwne i odpowiednio (nie)sympatyczne. Znowu całość przypomina bardzo mocno uwspółcześnioną baśń, tylko tym razem nie w wydaniu irlandzko-elfickim, a raczej wyprawowo-zamkowym.
Bawiłam się ciut gorzej niż przy pierwszym tomie, może dlatego, że jako dorosły czytelnik jednak widzę ten umoralniający urodzaj, może dlatego że Franek nadal pozostaje w cieniu Finki, mimo że tym razem nie ma to już uzasadnienia fabularnego. A może po prostu dlatego, że już poznany świat nie ma tyle uroku, co za pierwszym spotkaniem.
Fajna przygodówka dla dzieci i młodszej młodzieży.