Sir Richard Burton, podróżnik, odkrywca i królewski agent wyrusza w końcu na wymarzoną wyprawę do źródeł Nilu. Jednak nigdy się nie spodziewał, że towarzyszyć mu będzie rudy poeta i kilku policjantów z Yardu, a wyprawa zostanie zorganizowana na rozkaz premiera Wielkiej Brytanii. Jednak źródła Nilu są tylko pretekstem, a wyprawa musi nie tylko dotrzeć na miejsce – musi jeszcze wyprzedzić Prusaków, i to za wszelką cenę, bo stawka w tym wyścigu jest naprawdę wysoka.
Do trzeciego tomu podchodziłam bardzo ostrożnie i z dużym niepokojem – po dwóch świetnych częściach z zagmatwaną i przeplatającą się fabułą prawdopodobieństwo (i doświadczenie) wskazywało, że szansa na gniota jest dosyć spora. Całe szczęście Hodder nie zawiódł i po raz kolejny zafundował czytelnikom poplątane wątki z przeszłości i przyszłości, prawdziwe miejsca i wydarzenia połączone z fikcją i zrodzonymi w jego wyobraźni wynalazkami. I nie obniżył przy tym poziomu nawet na milimetr. A jeśli komuś fabuła Skaczącego Jacka wydawała się poplątana, to niech, razem z bohaterami, ruszy na wyprawę w Góry Księżycowe, gdzie mamy nie tylko nawiązania do dwóch poprzednich tomów, ale też dwie równoległe narracje z dwiema różnymi historiami, które, jak to u Hoddera, przeplatają się ze sobą. Równoległe wątki są co prawda podane w sposób, który może niektórych czytelników zirytować, ale oddaje on również zagubienie bohatera i splatanie obu historii.
Cykl Butona i Swinburna jest zdecydowanie serią gdzie można dać się porwać wyobraźni – własnej i autora, ale też trzeba się skupić na lekturze, żeby się nie pogubić.
Zdecydowanie przebój. Wszystkie trzy tomy lądują na półce z ulubionymi książkami i na dodatek wyglądają na niej świetnie.
P.S. W oryginale został wdany jeszcze jeden tom. Niestety Fabryka nie wspomina o nim w zapowiedziach.
———————————————————————————————————————————————————————————by Atisza
Rzeczywiście trzeci tom przygód dwóch angielskich dżentelmenów czyta się przyjemnie. Na pewno przyjemniej niż pozostałe tomy serii. I wbrew ostrzeżeniom nie gubiłam się w fabule. jej wielotorowość, choć jest nowością w twórczości Hoddera jest jednak dobrze umotywowana tym co działo się w poprzednich tomach i dzięki temu nie sprawia wrażenia sztucznego tworu. Mam natomiast wrażenie, że prowadzenie tylu w gruncie rzeczy równorzędnych postaci nieco przerosło możliwości autora i nie wyszło książce na dobre. W efekcie mamy Burtona i całą masę bardzo papierowych, albo nagle “spapierowiałych” postaci. Ale tak naprawdę to jedyny minus tej powieści. Za to wielkim plusem jest fakt, że książkę trzeba czytać niesłychanie uważnie, bowiem czasem jedno zdanie rzucone ot tak jakby od niechcenia, jakieś wydarzenie, zdawałoby się mało ważne stają się nagle kluczem do zrozumienia całości fabuły albo do popchnięcia akcji we właściwym kierunku. I za to bardzo Marka Hoddera szanuję. Co do tomu czwartego – żałuję, że nie słychać nic o ewentualnym jego wydaniu. Na końcu trzeciego autor znowu namieszał i to tak solidnie. A ponieważ sam sobie pozamykał różne możliwości rozwiązania zagadki więc nie da się ukryć, że jestem dość mocno ciekawa jak z tego wszystkiego wybrnął