Ostatni tom przygód Felixa. Anathema Curialis jest w rozsypce. Podczas próby „zawładnięcia” Asmodeuszem zginął jej dowódca i najsilniejsi egzorcyści. Felixowi ubył bardzo groźny przeciwnik. Na Niestety jego sumienie obciążyło kolejne cierpienie które nie powinno się zdarzyć. A gdzieś w Londynie ukrywa się Asmodeusz, i knuje ile wlezie, więc sytuacja jest z gatunku „zamienił stryjek…..” Asmodeusz za Anatheme? Żadna ulga. Co gorsza, giną po kolei ludzie, którzy w jakikolwiek sposób byli związani z Rafim. Asmodeusz ukrywa się i jednocześnie nie ukrywa, bowiem przynajmniej kilka razy jego drogi przecinają się z drogami Felixa, co dla tego ostatniego kończy się jak zawsze dotkliwym pobiciem.Fix próbuje uchronić przed demonem Pam, ale coraz wyraźniej widzi, że wszelkie podejmowane działania prędzej czy później obracają się przeciwko osobie chronionej i samemu Felixowi. Co gorsza niewzruszony sojusznik Castora, sukub Juliet zaczyna się zachowywać tak jakby ją coś…. opętało. Felix nie ma już innego wyjścia i musi podpisać kolejny „pakt z diabłem” czyli wejść w sojusz ze swoim zapiekłym wrogiem – dyrektorką instytutu do badań nad bytami paranormalnymi. To właśnie tam, w najmniej spodziewanym miejscu znajdzie nowych sojuszników do walki o ciało i duszę Rafiego.
Z całej książki emanuje lekkie zmęczenie autora bohaterem. Czytając ją miałam wrażenie, jakby autor mówił – no dobra zakończmy tę imprezę. Rozwiązywane i porządkowane są wątki z poprzednich tomów. Jednocześnie na pierwszym planie prowadzone jest kilka kolejnych spraw „kryminalnych” które musi niejako przymusowo rozwiązać nasz egzorcysta. Dzięki temu zabiegowi książka nie nuży, a autorowi udaje się nawet przemycić do fabuły nieco humoru – czarnego, ale jednak.
Jeśli się spytacie czy cieszę się, że cykl się skończył, odpowiem przewrotnie – i tak i nie. Nie, bo polubiłam jej bohaterów, Fixa, Juliet i Pam, a nawet narwanego nieumarłego analityka informacji. Tak, bo zmęczona jestem aurą bólu i smutku unoszącą się nad książkami Carey’a.