Olga ma pecha. Nie dość, że dopadły ją czarne myśli typowe dla studenta, znaczy na tematy naukowo-ekonomiczne, to jeszcze ktoś chce ją zamordować. W zasadzie nie tylko chce, ale też zaczął owe chciejstwo wprowadzać w czyn. Jednak dziewczyna zamiast na tamtym świecie wylądowała w innym świecie, przeciągnięta w ostatniej chwili przez nieletniego maga. Mag z sąsiedniego wymiaru zamiast podziękowań dostał po głowie co okazało się problematyczne, bo jest bliskim krewnym króla. Ale (prawie) śmierć głównej bohaterki i nagła znajomość z rodziną królewską to dopiero początek kłopotów…
W sztuce jest gatunek pod hasłem: collage, który polega na tym, że zwijamy wszystkie możliwe techniki wokół granatu, wyciągamy zawleczkę i patrzymy co wyszło. Przekraczając granice to taki collage literacki. Zaczyna się jak fantasy, potem mamy political fiction ze szczyptą satyry, science fiction, sensacje, romans, powieść szpiegowską, trochę psychologii i jeszcze parę innych gatunków na dodatek.
Poza historią Olgi, (którą przy tej ilości wątków, jaką serwuje nam autorka, trudno nazwać główną bohaterką) są jeszcze historie pół tuzina postaci wpływających na losy królestwa. Mamy liberalnego króla z zacięciem do nauki i osobistą klątwą, błazna – kobieciarza, półelfa – maga i jakimś cudem krewnego króla, brata rzeczonego króla – zawodowego bohatera narodowego i jego nietypową dziewczynę, kilku członków dworu, zabójczynię z traumą i mordercę – podróżnika.
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że mimo wymieszania gatunków i wątków wszystko trzyma się kupy i tworzy sensowny, ciekawy świat, w którym nie wiadomo co i kogo spotka się za zakrętem (czyli na następnej stronie). Niestety momentami przeskoki między wątkami kojarzą się trochę z kolejnymi odcinkami serialu, a zakończenie sugerujące kolejną część nie pomaga w pozbyciu się skojarzenia z produktem TV. Jest ono co prawda zrekompensowane przez lekkie pióro i nieprzewidywalność, ale trudno powiedzieć, w którą stronę zostaną poprowadzone kolejne części (jeśli jakieś będą) i czy skończy się na następnej porcji ciekawych pomysłów czy na telenoweli. Ale jeśli pojawi się kolejne tomiszcze to z chęcią sprawdzę co się w nim znalazło.
Odradzam tylko tym, którzy mają poważne uczulenie na mieszanie gatunków, reszta dostanie kolejną książę o sporej objętości, którą można przeczytać jednym tchem.
Dobre
————————————————————————————————————–by K. Wal ————————–
Co ci Rosjanie mają z nadawaniem tytułów? Co jeden to i mniej adekwatny. No bo na wszystkie bogi i demony, cóż to znaczy “przekraczając granice”? Które granice, jakie granice i jak bardzo je przekraczając? Palcami? Piętą?
Całą stopą? Czubkiem nosa? Tak czy inaczej, tytuł jakim umajono rzeczone wydanie nijak nie zapowiadał ani tego że mamy do czynienia z fantasy, ani tym bardziej że mamy do czynienia z całkiem dobrym fantasy. Już raczej można się było spodziewać kolejnej książki z rodzaju “autor miał niestrawność i go na egzystencjalizm wzięło”. W dodatku na okładce rzeczonej książki gapi się biuściasta dziewoja z petem w gębie, spluwą w łapie, spod podkasanej spódnicy objawiająca światu kawał uda. Ot, wypisz wymaluj, żenszczina z przysiółka,
tylko jej flaszki z samogonem brak.Więc czemu kupiłam tę książkę?! Przecież egzystencjalizmu w żadnym wydaniu nie cierpię,
dzieła zatrącające o tajemnicę bytu, niebytu,odbytu, światów równoległych i takich innych pospiesznie oddaję w czynie
obywatelskim do osiedlowej biblioteki, a niech tam inni dostają nad nimi kolki… okładka też mnie otrzepała, więc? Ano nie wiem. Ale kupiłam, przeczytałam i jestem zadowolona.
Co prawda jest to kolejna książka z cyklu “rosyjska studentka na rozdrożu” – bo bohaterka jest młoda, ładna, studiuje i właśnie przeżywa problemy typowo studenckie – za co przeżyć do kolejnego
stypendium i jak nie oblać sesji, jednak na tym podobieństwa się kończą.
Rzeczona studentka ma pecha znaleźć się w niewłaściwym miejscu o bardzo niewłaściwej porze i zostać ofiarą mordercy. Na jej szczęście ( i nieszczęście otoczenia) w najwłaściwszym momencie zostaje wciągnięta do innej rzeczywistości przez
młodocianego maga amatora. No i dopiero się zaczyna.
W świecie w którym ląduje, jej przyjście sprawia niemałe zamieszanie, głownie dlatego, że panienka jest pyskata,
za kołnierz nie wylewa, do zasad panujących w nowej ojczyźnie zastosować się za bardzo nie chce i w efekcie generuje wokół siebie niezły chachmęt i zamieszanie, co czytelnik obserwuje z niemałą uciechą kwicząc i rechocząc na cały głos. A autorka używa sobie na rzeczonym świecie do woli tworząc w nim krwiste, pełne życia postaci, jak np. książę bękart, co gorsza paladyn królestwa, król wcale nie taki sierota, i tak dalej i w tym stylu. Do tego mamy jeszcze nieco intryg politycznych bliższych dalszych i całkiem odległych zarówno w czasie jak i przestrzeni,
więc czytać należy uważnie, żeby się w tym całym galimatiasie połapać.
Całość czyta się szybko, budząc przy okazji wyciem i kwikami rodzinę. Zakończenie sugeruje ciąg dalszy co i daj Boże, amen. Polecane dla osób o nastawieniu szyderczym
bardzo dobre.