Jeśli lubicie przygody muszkieterów – to kapitan Alatriste bez większego problemu skradnie wam serca. Jeśli kochacie powieści płaszcza i szpady w dawnym dobrym wydaniu – sięgajcie po czteroksiąg Arturo Perez -Reverte w ciemno. Kapitan Alatriste żyje w XVII-wiecznej Hiszpanii Filipa IV, kilkanaście lat przed muszkieterami Aleksandra Dumasa. Jednak w przeciwieństwie do nich działa z przyziemnych pobudek. Muszkieterzy byli patriotami, kapitan zaś Jest po prostu najemną szpadą. Jest weteranem wojen w Niderlandach, któremu udało się uniknąć kalectwa, ale który nie dorobił się na wojence i klepie biedę. Prosperuje jako tako w zasadzie wyłącznie dlatego, że upodobała go sobie była prostytutka, obecnie właścicielka zajazdu. A także dlatego, że ma opinię doskonałego rębajły.
Sama postać nakreślona jest ciemnymi barwami. Kapitan Alatriste nosi w sobie gorycz, cierpienie i smutek. Jest łotrem, powinien być cyniczny, ale ten łotr ma sumienie, które od czasu do czasu wyraźnie go boli i zmusza do szukania ucieczki w trunkach.
Choć to opowieść która w zamyśle miała być typowo rozrywkowa, jednak autor potraktował temat profesjonalnie i w książce znajdziemy sporo dygresji dotyczących występujących w niej postaci historycznych,( także związanych z historią literatury), czy objaśniających realia epoki. Spotkałam się z opinią, że jest ich za dużo i odciągają uwagę od głównego wątku i bohatera, mnie jednak zupełnie nie przeszkadzało. Nie mam również zastrzeżeń do archaizowanego języka opowieści. Autor nie wpadł w przesadę i nie starał się na siłę archaizować każdego słowa.
Przyjemne czytadło.