Jestem fanką twórczości Philippy Gregory. Jak dotąd nie zawiodłam się na jej książkach, więc kolejną też porwałam z półki w księgarni w tak zwane „ciemno”, bez czytania, co też tam na okładce napisali. No i się nacięłam jak nie trzeba lepiej! Otóż moja ulubiona autorka powieści historycznych napisała powieść historyczną dla młodzieży. To przecież nic złego – powiecie. I macie rację. Pisanie książek dla młodzieży, zwłaszcza książek historycznych samo w sobie nie jest niczym złym. Ale pisanie kiepskich książek dla młodzieży to już zupełnie inna „para kaloszy” A niestety, Odmieniec dobrą książką nie jest. Zacznijmy więc wyliczankę wpadek i niedoróbek: książka zaczyna się w modnym ostatnio „tajemniczym” stylu. Tajemniczy ludzie przychodzą po tajemniczego młodzieńca , który choć ma 17 lat to…. ma jeszcze twarz dziecka. Ekhem. O ile mi wiadomo, to siedemnastolatkom wąs się już sypie całkiem nieźle, a że nasz bohater jest ciemnowłosy, to owa drugorzędna cecha płciowa winna być całkiem dobrze widoczna. Poza tym mamy podobno średniowiecze, a wtedy jak wiadomo 15 latki rodziły dzieci, więc siedemnastolatek to co najmniej dorosły facet… Po drugie młodzieniec ów siedzi na zamku św. Anioła, czyli ni mniej ni więcej tam gdzie inkwizycja trzymała na przykład Gordiana Bruna. I znowu. Ci którzy go wsadzili do celi nie sprawdzili że młodzian ma sztylet . Ci którzy przyszli po niego też nie raczyli mu broni zabrać. Niefrasobliwi straszliwie. I co z tego, że ich czterech, on jeden? Nie boją się ran? Przecież w tamtych nie czarujmy się – paskudnie brudnych czasach każde wystarczająco głębokie dziabnięcie mogło się wielce niemiło skończyć.Wracajmy dalej do fab-uuuuu –ły. Nasz bohater prowadzony jest głuchą nocą – północą na rozmowę z Bardzo Tajemniczą Postacią. Jednak przed wepchnięciem młodzieńca do sali gdzie czeka na niego ów Ktoś w Kapturze – eskorta nie pofatygowała si, żeby odebrać Luce sztyletu. Albo nasz młodzian to totalny fajtłapa, albo Tajemniczy ktoś to mistrz sztuki walki….. Dalej jest jeszcze weselej. Dowiadujemy się, że nas bohater zwany jest odmieńcem, bo a) wygląda inaczej niż jego rodzice, którzy są zwykłymi rolnikami b) jest za inteligentny jak na dziecko zwykłych wsioków. I tak dalej i w tym stylu. Nie będę opisywała wszystkich „kwiatków”, którymi autorka upstrzyła swoje dzieło, dość powiedzieć, że nasz superinteligentny bohater jakoś swojej inteligencji na kolejnych stronach nie potwierdza, a co gorsza zaczynamy się coraz mocniej zastanawiać, kto tu u licha jest głównym herosem? Luca czy jego sługa? Jeśli do kompletu dołożymy jeszcze parę żeńską – panienkę z dobrego domu, niezależną, szlachetną, odważną, jak na owe czasy wyemancypowaną niebywale oraz jej służkę , muzułmankę o umiejętnościach nieledwie ninja, oraz intrygę która jest intrygą chyba tylko dla przedszkolaków to mamy to, co mamy czyli gniot straszliwy.