(3 / 5)
Podobno marnujemy coraz więcej jedzenia. Na śmietnikach lądują tony nadających się do spożycia czy przetworzenia produktów, każdy z nas wyrzuca kilogramy resztek. A przynajmniej tym straszą nas media. A jak jest naprawdę postanowiła sprawdzić autorka.
Znajdziemy tu trochę przysłowiowe mydło i powidło, a w zasadzie groch z kapustą. Od bezdomnych zbierających jedzenie i ludzi, którzy jedzenia w śmietnikach szukają, chociaż nie muszą, przez zero waste, korporacje, normy spożywcze, dystrybucję, oddawanie jedzenia i wszystko pomiędzy. Większość tematów to nie tylko źródła, ale też rozmowy z ludźmi związanymi z danym tematem, często stojącymi po obu stronach barykady.
I niby wszystko byłoby fajnie i patrząc na listę wydawałoby się, że dostajemy świetną książkę, ale… Po pierwsze – literacko nie jest najlepiej. Najgorzej też co prawda nie, ale zdecydowanie język nie odwróci naszej uwagi od pozostałych niedociągnięć.
Po drugie – chaos. Chaos, który przebija się przez wszystko. Mimo mojego zainteresowania nietypowymi tematami związanymi z jedzeniem i tematem książki jako takim, po lekturze zostało ze mną głównie wrażenie chaosu. Brak tu organizacji myśli, ułożenia tematów tak, żeby się ze sobą wiązały i w siebie przechodziły. I być może tworzyły na końcu jeden spójny reportaż, a nie zestaw krótkich rozdzialików skaczących od Sasa do Lasa.
Po trzecie, trochę zabrakło mi podsumowania i podsunięcia możliwych rozwiązań, które próbuje się wprowadzać (głównie za granicą).
Na koniec specjalny akapit o statystyce. Za statystykę daję autorce dodatkową gwiazdkę, bo się należy za świetną robotę. Jeśli chodzi o statystyki globalne – zamiast straszyć numerkami autorka pogrzebała trochę głębiej, rozebrała liczby na czynniki pierwsze i pokazała jak to działa. A na poziomie gospodarstwa domowego postanowiła sprawdzić osobiście i w towarzystwie internautów. I już sam przebieg eksperymentu daje sporo informacji. Są to jedne z najlepszych rozdziałów i zachęcają do przeprowadzenia eksperymentu osobiście.
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony doceniam tematykę i wykonaną pracę, z drugiej… książka raczej nie przekona do tematu kogoś, kto sięgnie po nią przypadkiem, a chaos i język nie pomagają w odbiorze niezależnie od tego, czy czytelnik jest w grupie docelowej, czy też nie.
Powiedzmy, że jest to lektura dla zainteresowanych tematem, którą trzeba sobie dawkować.