(3 / 5) Tak naprawdę, chyba powinnam dać 4 gwiazdki. Ale nie mogłam się na to zdobyć z jednego powodu. Małe historie to przygnębiająca opowieść o ludzkim losie. I właśnie to przygnębienie jakie mnie opanowywało ilekroć sięgałam, żeby przeczytać kolejną “miejską” opowieść sprawiło, że nie daję czterech gwiazdek. No nie da się, choć pewno powinno dać. Osiem miejscowości Warszawa, Moskwa, Kolkata, Paryż, Teheran, Barcelona, Hanoi, Rio de Janeiro. W każdej losy trzech, dwóch postaci splecione ze sobą, powikłane, pomieszane. To samo wydarzenie widziane w różnych perspektyw. I nagle okazuje się, że wszyscy bohaterowie się mylą. Nikt nie odczytuje poprawnie emocji i odczuć innych osób zaplątanych w to samo wydarzenie. Czasem efektem jest tylko niewielkie nieporozumienie. Czasem całkiem spora awantura. A czasem po prostu dramat. Czytając opowieść Agaty Sarzyńskiej nie sposób nie zadać sobie pytania – ile razy ja sama w swojej ocenie sytuacji rozminęłam się z prawdą? I, czy istnieje w ogóle możliwość prawdziwego odczytania emocji drugiego człowieka? Zrozumienia co się tam w nim tak naprawdę kotłuje, jak on widzi całe zdarzenie? I właśnie to jest najbardziej przygnębiające w tej opowieści. Pojęcie tego prostego a jakże trudnego faktu – nigdy nie będziemy do końca wiedzieli co też dzieje się w drugim człowieku. A im mniej o nim wiemy, tym mniejsza szansa na zbliżenie się do prawdy.
Lekturę dodatkowo utrudnia sposób pisania Autorki – pozbawiony w zasadzie emocji, bardzo oddalony od bohaterów. Ona tylko relacjonuje co się w nich dzieje. Jesteśmy światkami ich bólu, strachu, frustracji, fobii, radości, lęku, wątpliwości, ale świadkami oddzielonymi od nich jakby szybą. Trochę jak jakieś bóstwo, które zna całą sytuację, widzi motywy postępowania, zna myśli i uczucia wszystkich stron, widzi błędy, nieporozumienia, dramaty i.. nie może absolutnie nic poza patrzeniem zrobić.
polecam, ale uprzedzam, może solidnie zdołować.