Mało jest książek które tak walą czytelnika przez łeb, jak Podzielni. Może dzieje się tak dlatego, że dookoła nas toczą się właśnie spory światopoglądowe, które autor umieścił u podstawy swojej historii. O co chodzi? O prawo do aborcji. W książce spory na ten temat doprowadziły do wielkiej “wojny moralnej”. Wojny w całkiem dosłownym tego słowa znaczeniu, wojny w której oddziały wojskowe mające rzekomo rozdzielać zwolenników aborcji lub jej przeciwników opowiadały się po jednej lub drugiej ze stron. W efekcie uchwalono Kartę Życia. Zgodnie z nią życie dziecka jest chronione od poczęcia do 13 urodzin. Potem rodzice mogą zdecydować czy dziecko im “pasuje” czy też przekazać go do “podzielenia”, czyli mówiąc wprost rozparcelować na części. Przy czym koszmar tego pomysłu polega na tym, że postęp medycyny pozwala na… dokonanie tego bez zabijania “dzielonego”.Jeśli już Was zbrzydziło macie całkowitą rację. Głównego bohatera Connora poznajemy w momencie, gdy ten dowiaduje się, że został przez swoich rodziców “przeznaczony na złom” czyli do podzielenia. Connor jest młodym awanturnikiem. Bije się, rozrabia, nie ma najlepszych ocen. Jednym słowem sprawia rodzicom nieliche problemy. Teraz ma zamiar sprawić największy – decyduje się na ucieczkę. W trakcie realizacji tego planu pociąga za sobą dwójkę innych nastolatków. Leva i Risę. Risa jest wychowanką domu dziecka i utalentowaną pianistką. Jednak jej talent to za mało, żeby uchronić ją przed cięciami budżetowymi czyli skazaniem na podzielenie. Lev… jest jedynym który nie buntuje się przeciwko swojemu losowi. Jako członek wspólnoty religijnej utrzymywany jest w przekonaniu o swojej wyjątkowości – oto bowiem jest dziesiątym dzieckiem swoich rodziców. I jako taki od małego wie, że będzie złożony w ofierze. Jednak jego podróż do ośrodka donacyjnego zostaje przerwana przez Connora i Ritę. Od tej chwili będziemy śledzili losy trójki niedobranych towarzyszy starających się za wszelką cenę uniknąć swojego losu. A przy okazji będziemy poznawali ich wynaturzony świat, bo karta życia i ośrodki donacyjne to nie jedyne koszmary z jakimi spotkamy się w powieści. Nic nie zostanie czytelnikom oszczędzone, nawet opis “demontowania” nastolatka. A co najgorsze, w książce tak naprawdę nie ma jakiś wciskających w fotel, makabrycznych opisów. Wszystko relacjonowane jest praktycznie bez żadnych emocji. Ot, fakty i tyle, tak wygląda ten świat… a przecież czytelnik co chwila łapie się za głowę i pyta, co za wynaturzony umysł potrafił stworzyć tak koncept. I właśnie ta wizja przyszłości w której nietolerancja i fanatyzm utworzyły coś iście piekielnego jest największą wartością tej książki. To ona sprawia, że przymykamy oko na zbyt przewidywalny rozwój bohaterów czy tu i tam pojawiający się ckliwy “chwyt pod publiczkę”.
Podzieleni to książka teoretycznie dla młodzieży dedykowana tak naprawdę dorosłym. To koszmar z którym trzeba się zmierzyć. Prawa i zasady mają ułatwiać i ujednoznaczniać życie. Ale przecież doskonale wiemy, że prawo można nagiąć by służyło celom jednej grupy ludzi czy chroniło tylko “właściwe Idee”. Dlatego Podzielonych trzeba przeczytać. A potem zastanowić się, co może spowodować “poprawność polityczna” z jednej strony, a parcie to tego, żeby czyjeś poglądy usankcjonować prawnie, żeby to “moje” było na wierzchu z drugiej.