Doczekałam się momentu, kiedy kolejnej serii książkowej zdecydowałam się powiedzieć „pa,pa”. Po przeczytaniu piątego tomu cyklu Orły imperium, a dokładniej po przeczytaniu notki autora zamieszczonej na jej końcu kłapnęłam tylko szczęką i stwierdziłam, że całkiem dosłownie nie kupuję tego.Co zatem stało się w tomie piątym? To samo co w tomie trzecim. Autor wyskoczył z ram pisarstwa historycznego i pożeglował w kierunku książek przygodowych odzianych w historyczne ciuszki. Przy czym cały czas robił oko do czytelnika, że on tu odsłania kolejny nieznany epizod z historii podboju Brytanii, Problem w tym, że ów epizod, o którym jakoś dziwnie milczą źródła, to może 20 stron, a cała reszta, to swobodna fantazja autora na temat okoliczności, które doprowadziły do takiego a nie innego wydarzenia. Teoretycznie zatem mamy dowiedzieć się w jakich okolicznościach Rzymianie rozgromili ostatecznie siły Karatakusa. Praktycznie, podobnie jak w pozostałych 4 tomach śledzimy losy dwójki ulubionych bohaterów autora, czyli Katona i Macro. I, podobnie jak to było w poprzednich tomach Katon wykazuje się nieprzeciętną inteligencją, szczęściem oraz odwagą, a Macro lojalnością, odwagą i szczęściem. Wszystko pięknie, szkoda tylko że w tamtych czasach nie było totolotka, bo przy takiej dozie szczęścia obaj panowie zgarniali by na zmianę wszystkie najwyższe wygrane. Po raz kolejny również został wykorzystany motyw niesprawiedliwych oskarżeń, polityki rządzącej się swoimi prawami zdecydowanie różnymi od uczciwości i sprawiedliwości, nieudolności starszych rangą – których błędy muszą ciągle niemal od pierwszego tomu naprawiać nasi dwaj bohaterowie. Zabrakło tym razem wątku szpiegowskiego, za to w ilościach jak dla mnie nadmiarowych czyli niestrawnych, został wykorzystany motyw rozważania marności losu ludzkiego. Filozofuje Katon, filozofuje Karatakus, omal nie zaczynają filozofować inni legioniści. Od tej filozofii robiło się nudno, nudno, coraz nudniej. Opisy walki tez jakbym już gdzieś widziała. Logika momentami chwiała się dość wyraźnie i gdyby jej nie podpierało wspomniane już szczęście głównych bohaterów, zapewne kilka razy zaliczyłaby tzw. glebę. Na koniec autor sugeruje nam, że od tej chwili losy Katona i Macro zostaną ściśle związane z losami Wespazjana, a w notce autorskiej już bez owijania w bawełnę stwierdza, że teraz będzie o przygodach naszej dwójki w Europie. No tak Wespazjan wraca do Europy… Biorąc pod uwagę, że w Europie Wespzjan nie toczył jakiś wielkich wojen możemy się liczyć z opisami Rzymu Klaudiusza i wojenek w senacie. Jak sobie pomyślę, jaka to będzie okazja do filozofowania to aż mi się zimno robi.
No cóż, było, ale się skończyło. Ja pasuję.