(3,5 / 5)
Kiedy zelżała cenzura, na rynku pojawiły się pierwsze świerszczyki. A potem już poszło szybko – porno-imperia, serie harlequinów, tajemnicze segregatory spod lady w wypożyczalniach VHS, kłótnie o różnice między porno a erotyką i nocne programy z satelity.
Reportaż o tym, o czym się nie mówi. Bo mimo tego, że porno w formie różnej było w pewnym momencie wszechobecne – od gazet w kioskach, przez VHS i telefony 0-700, po telewizję, to jakoś z przyznaniem się, że jest to część kultury i życia Polacy zawsze mieli problem.
Autorka pisze o świerszczykach (cudny rozdział), rozmawia z byłymi naczelnymi Playboya i Hustlera, z właścicielami wydawnictw. Zagląda pod okładki Harlequinów, które wcale nie były takie niewinne. Pisze o pierwszych procesach i pierwszych targach porno. O szwedzkiej gwieździe w Polsce i polskiej w Niemczech. Wprowadza czytelnika w niuanse anonsów i wydawania magazynów.
Niektóre rozdziały czytało się świetnie, inne ciut gorzej – mam wrażenie, że im dalej, tym przebijanie się przez tekst szło oporniej, mimo ciekawej treści. Chwilami też czułam pewien niedosyt i brakowało mi trochę szczegółów. Irytował mnie chaos konstrukcyjny – przeplatanie wywiadów, rozdziałów skonstruowanych jak wspomnienia i standardowego reportażu czy komentarzy autorki urozmaicało lekturę, ale chwilami przeskoki między poszczególnymi wariantami wydawały się być trochę bez ładu i składu; podobnie jak konstrukcja rozdziałów.
Reportaż nie jest zbyt długi, a 1/3 objętości zajmuje bibliografia i źródła, i naprawdę parę stron więcej by nie zaszkodziło.
Ciekawa lektura o historii, która toczyła się niby tuż obok i wszyscy ją widzieli, ale też wszyscy udawali, że jej nie ma.