Przyzwyczailiśmy się do tego, że jak obcy – to koniecznie spoza Ziemi. Gdzieś w kosmosie narodziło się życie odmienne od naszego. A narodziło się takie bo takie miało warunki. A kiedy dochodzi do spotkania – to najczęściej kończy się wojną światów, bo obcy ruszają w kosmos całkiem dosłownie na podbój… Schemat oklepany w tysiącach książek, więc i tu prawdę powiedziawszy spodziewałam się czegoś podobnego. Tymczasem Adrian Tchaikowsky mile mnie zaskoczył. Czytaj dalej »